Czasem musi ud?wign?? ci??ar plotek, kiedy jego w?a?ciciel ma kogo? na j?zyku i u?ywa sobie do woli, cho? zapomina, ?e sam te? mo?e si? dosta? na j?zyki innych. Bywa te?, ?e kto? leci – na przyk?ad do szefa – z j?zykiem. Dba jednak o to, ?eby by? pierwszy, wi?c bardzo si? spiesz?c, biega z wywieszonym j?zykiem. Ci?gnie si? kogo? za j?zyk, aby pozna? jego tajemnice albo plany, których nie chce wyjawi?, i zasi?ga si? j?zyka, ?eby wzbogaci? wiedz?, a koniec j?zyka cz?sto te? s?u?y za przewodnika. Czasami, b?d?c w ró?nych sytuacjach, zapomina si? j?zyka w g?bie, kiedy indziej natomiast, przy innych okazjach, znajduje si? z kim? wspólny j?zyk. Zdarza si?, ?e podczas rozmowy my?l kluczy, ucieka i w ko?cu zostaje mówi?cemu na ko?cu j?zyka i tylko patrze?, jak wróci na swoje miejsce – cho? czasami trwa to d?ugo. Nierzadko kto? ?amie sobie j?zyk, usi?uj?c wydoby? z siebie co?, czego wypowiedzie? nie potrafi, a s? te? sytuacje, gdy go – co gorsza – strz?pi. Mo?na te?, niestety, mle? j?zykiem lub gada?, co ?lina na j?zyk przyniesie, cho? w takich momentach nale?a?oby si? w j?zyk ugry??, zamiast ple?? trzy po trzy, bo nie zawsze jest tak, ?e co w sercu, to na j?zyku. No i zdarza si?, ?e tak ?le traktowany j?zyk postanawia si? odwdzi?czy?, a wówczas gadatliwy j?zyk pomiesza wszystko – zw?aszcza gdy emocje bior? gór?.
Niema?? uciech? mamy, gdy s?yszymy lub czytamy tego typu wypowiedzi – polityków, ludzi sceny, sportowców czy te? sprawozdawców sportowych. Czasami a? si? nie chce wierzy?, ?e powsta? taki dziwny twór, w którym gramatycznie niby wszystko jest w porz?dku, ale z logik? cz?sto si? mija. Z pewno?ci? jeszcze pami?tamy pytania pewnej pos?anki o „pionowe korytarze” w siedzibie Agory czy te? wypowied? innego polityka o konserwatystach, którzy „nie biegaj? jak pch?y z kwiatka na kwiatek”. Z sali sejmowej pochodzi te?: „Panie premierze, mam wra?enie, i to nie tylko ja mam wra?enie w Polsce, ?e cz?sto pan stoi w rozkroku”, lub te?: „Prosz? pa?stwa, ?eby w takiej sytuacji pi? szampana, to trzeba by? po du?ej wódce” itp. itd.
W czasie jakichkolwiek rozgrywek sportowych rosn? emocje nie tylko kibiców, ale tak?e sprawozdawców, którzy – czemu trudno si? dziwi? – nie mog? zachowa? stoickiego spokoju. I czasem nie wiadomo, czy to j?zyk nie pod??a za rozgor?czkowan? my?l?, czy te? my?l... Wypowiedzi takich jest tak wiele, ?e ograniczenie si? do kilku przyk?adów sprawia trudno??, a i ich wybór te? nie jest ?atwy. Dowiadujemy si? na przyk?ad z jednej z nich, brzmi?cej nieco abstrakcyjnie, ?e: „Kibiców szwedzkich nie ma zbyt du?o, ale za to nie grzesz? urod?”, a z innej: „Norwegia ma najwi?kszy procent uprawianych sportowców”, lub (o narciarzu): „Dzisiaj, ?eby si? ogrza?, za?o?y? okulary”. S? te? zdania bardzo tajemnicze, np.: „Wiatr wieje im w plecy, to znaczy wieje im w twarz, bo przecie? p?yn? ty?em do przodu”, albo inne: „Jest 20 minut po godzinie 13, czyli jakby szczytowy moment popo?udnia”. Czasami w wypowiedzi te wkrada si? frywolno??, np.: „Wczoraj, mimo 20-stopniowego mrozu, eksponowa? sw? m?sko??”, lub te? (z dawniejszych czasów): „W?odek Smolarek kr??y jak elektron wokó? j?dra Zbyszka Bo?ka”. Filozofowanie te? nie jest obce naszym sprawozdawcom, wi?c zdarza nam si? s?ysze? wywody zako?czone zaskakuj?cymi wnioskami: „I widzimy na trybunach najwi?cej kibiców chi?skich. Chi?czyków w ogóle na ?wiecie jest najwi?cej, wi?c nic dziwnego, prosz? pa?stwa”, albo taka konstatacja: „Ojciec pi?karz, matka koszykarka, a on postanowi? zosta? skoczkiem... i nie urós?”. I jeszcze inny przyk?ad: „Na mecie Karlo Kuret zdj?? czapk? i odda? czo?o Mateuszowi Kusznierewiczowi”.
Czasami my?l j?zykowi umyka, a czasem to j?zyk w?asnymi drogami kroczy. I tak rodz? si? przej?zyczenia. Pozostaj?c w tej konwencji, a? rzec by si? chcia?o – jak Bóg Kubie, tak... j?zyk cz?owiekowi. No có?, przecie? j?zyk nie s?uga...
Lidia Krawiec-Aleksandrowicz
|