Dla swoich przeczuć miała oryginalne uzasadnienie, które wypowiadała jękliwie i głośno, zawodząc że przecie musi być strasznym okres, który zaczyna się od tego, że się ludzie „o ten gaz mordują”, zabijają „przez ten gaz” jedni drugich i już ponad pięciuset ludzi zabili. „Wszystko za ten gaz”, rzecz jasna. Babinie najwyraźniej pomieszało się, skontaminowały się w jej głowie doniesienia ze Strefy Gazy z wiadomościami o rosyjsko-ukraińskim konflikcie gazowym. Nie umiała tego rozłączyć, gaz z Gazą skojarzywszy była pewna, że Rosjanie atakują Ukraińców, żeby im gaz z rurociągów odebrać, a może odwrotnie – że to Ukraińcy ruszyli na Rosję, żeby rosyjskim gazem swoje rurociągi napełnić. Dla niej nie było to istotne, wystarczało jej wyobrażenie, że gdzieś tam w świecie ludzie walczą ze sobą, bardzo przydatne i potrzebne dla ilustracji logicznego wywodu, że to zły rok nadchodzi, z czego wynika, że jej się jakaś pomoc od ludzi w tak złym czasie należy… Pewnie nie tylko ode mnie datek uzyskała, bo jej zawodzenie najwyraźniej bawiło mieszkańców okolicy, choć byli i tacy, w których odezwały się pedagogiczne ambicje i próbowali babinie tłumaczyć, że strefa Gazy a gaz w rurociągu to jednak dwie różne rzeczy. Szybko jednak dawali za wygraną, bo babina wykazywała całkowitą obojętność i odporność na sprostowania.
Pierwsza to była, ale i nie ostatnia przepowiednia noworoczna, jaką usłyszałem. Inne pochodziły z ust tzw. ekspertów, którzy głównie straszyli kryzysem finansowym i gospodarczym, niektórzy z nich jednak twierdzili, że kryzys Polskę ominie, a nawet jeśli nie ominie, to na dobre jej wyjdzie, a to dzięki temu, że jesteśmy krajem zapóźnionym, zaś kryzys ulubił sobie kraje bardziej zaawansowane i rozwinięte. Jeden z ekspertów twierdził nawet, że kryzys wygasi zapotrzebowanie na produkty kiepskiej jakości, co sprawi, że będzie się wytwarzać tylko te dobre, wysokiej jakości, dzięki czemu polska gospodarka bardzo się poprawi i osiągnie nieznany jej dotąd poziom. Miałem momentami wrażenie, że i tym ekspertom pomieszał się jakiś gaz z jakąś strefą, ale machnąłem ręką.
Z angielskiej prasy dowiedziałem się natomiast, że w nowym roku spełni się zapewne marzenie premiera Tuska o fali powrotów z Anglii. Będzie to nawet fala powrotów z dostawą do domu, bo Anglicy planują wysyłać do Polski tych Polaków, którzy na Wyspach osiągnęli status bezdomnego, nie mają pracy, mieszkania, środków do życia. Operacja ma być kosztowna, w sumie jednak opłacalna, bo oczyści ulice, zmniejszy społeczny kłopot, a jego żywą przyczynę przeniesie tam, skąd przybyła. W ten sposób zbędny stał się rządowy podręcznik nazwany „Powrotnikiem”, chyba wydany nadmiernym nakładem środków, skoro to władze brytyjskie zapewnią powrót tej, jak się zdaje jedynej, „wielkiej fali” reemigrantów.
Były jednak także, trzeba przyznać, wypowiedzi mniej budujące. Prof. Leszek Balcerowicz powiedział na przykład, że rozpoczynający się rok nie będzie katastrofalny, ani bardzo zły, a to dlatego, że bardzo zły będzie dopiero rok następny, 2010. Przygnębiła mnie ta wiadomość, oznaczająca, że trzeba się przyzwyczaić do wizji pesymistycznej okresu dwuletniego, nie – „tylko” rocznego. Zasmuciłem się i popadłem w zadumę, że może ta jękliwa babina miała jednak rację i racjonalne nastawienie, mimo że gaz myliła z Gazą, co w końcu dla kształtu i kierunku oraz trafności ogólnej diagnozy nie było takie istotne.
Wacław Lewandowski
|