By? mo?e wiele osób pami?ta bardzo stary dowcip o tym, jak to do zwierzchnika pewnej firmy dosz?y s?uchy, ?e jeden z jego pracowników w rozmowie z klientami cz?sto u?ywa nieodpowiednich s?ów, bo nie rozumie ich znaczenia. Dyrektor dbaj?cy o wizerunek firmy nie wiedzia?, jak powiedzie? o tym wprost dra?liwemu podw?adnemu. Zwo?a? wi?c zebranie, na którym zwróci? si? do wszystkich z pro?b?, aby zapanowali nad swym j?zykiem. Na co Iksi?ski, podejrzewaj?c, ?e o nim mowa, wykrzycza?: – Szefie, to alibi to do mnie?
|
Oczywi?cie, kto? mo?e powiedzie?, ?e to tylko dowcip, a w rzeczywisto?ci nic takiego si? nie zdarza. Oj, zdarza, zdarza… – i to nierzadko. Najcz??ciej s? mylone s?owa, które maj? podobne brzmienie, ale inne znaczenia. Mówi?cy, chc?c upi?kszy? swój j?zyk, nie?wiadomie stwarza sytuacje rodem z kabaretu. Czasami s?ysz?c takie dialogi, w?asnym uszom nie wierz?. Niedawno siedzia?am w poci?gu obok wracaj?cych z pracy na budowie panów. Dobiega?y do mnie skrawki ich rozmowy: – Urobiony jestem. Robimy teraz na budynku, co ma cholernie du?o kondycji. Kondycji? Chyba kondygnacji?! – my?l?. Mo?e jednak jest w tym jaki? sens – przecie? biegaj?c po tych kondygnacjach, wyrabia si? kondycj?. Fizyczn? jedynie, bo j?zykowa nadal pozostaje s?aba.
Jaki? czas temu rozmawia?y równie? przy mnie dwie panie. Jedna z nich by?a w ci??y i opowiada?a drugiej, jak to jej m?? identyfikuje si? z jej stanem: – Wiesz, m?? czuje si? ?le, bo ma symptom kuwety. Omal nie parskn??am ?miechem. Owszem, zdarza si?, ?e niektórzy m??czy?ni odczuwaj? fizyczne dolegliwo?ci w czasie ci??y ?ony i nazywa si? to syndromem kuwady. W tym momencie pomy?la?am jednak ze wspó?czuciem o nieznanym mi panu – rzeczywi?cie ka?dy na jego miejscu czu?by si? ?le, maj?c – cokolwiek to mo?e znaczy? – symptom kuwety.
W innej za? rozmowie dziewczyna, która w?a?nie zmienia?a prac? i kompletowa?a potrzebne dokumenty, zwierza?a si? swojej kole?ance: – Teraz chodzi tylko o to, ?eby mój poprzedni szef wystawi? mi odpowiednie preferencje. Nawet nie ?miem tego komentowa?. B?d?c jednak w takiej sytuacji, wola?abym dosta? odpowiednie referencje. Podobna pomy?ka zdarzy?a si? te? innej dziewczynie, która podirytowana opowiada?a koledze o wyje?d?aj?cym na urlop zwierzchniku: – Cwaniak sam b?dzie si? k?pa? w oceanie, a nam zostawi? ca?? list? swoich predyspozycji. No i sk?d ta z?o??? Wszak podw?adni znaj?cy predyspozycje szefa mog? spa? spokojnie. Co innego, gdyby o dyspozycje chodzi?o…
Poezji w s?owach pewnego pana nie dopatrzy?a si? – co równie? zas?ysza?am – jego rozmówczyni, gdy mówi? do niej o wio?nie w jego sercu. – To tylko taka metamorfoza – wyja?nia?, my?l?c zapewne o metaforze, czyli przeno?ni. Mo?e jednak si? myl?. Mo?e jego serce ci?gle jest lodowate, wi?c ta wiosna zaiste by?aby metamorfoz?. Z wypowiedzi ch?opaka, który opowiada? swojemu znajomemu o wybrance swego serca, nie wia?o natomiast ch?odem. Zw?aszcza gdy mówi?: – Od niej zawsze epatuje takie ciep?o i szcz??cie… Nale?a?oby powiedzie? raczej, ?e emanuje, a nie epatuje, ale mo?na wybaczy? b??d zakochanemu w swojej dziewczynie m?odzie?cowi, który chcia? powiedzie? o niej nadzwyczaj ?adnie. Nad zwyczaj j?zykowy wzniós? si? równie?…
W zas?yszanych przeze mnie rozmowach bardzo cz?sto, niestety, pojawia si? te? s?owo bynajmniej w znaczeniu innego, cho? brzmi?cego podobnie przynajmniej, a przecie? to nie s? synonimy! Wed?ug s?ownikowych wyja?nie? wyraz bynajmniej wzmacnia przeczenie lub sam jest przeczeniem, znaczy te?: wcale, zupe?nie, ani troch?, a s?owo przynajmniej okre?la minimalny zakres tego, o czym mówimy. Znaczeniowo wszystko jest w porz?dku w dialogu: – Jeste? g?odny? – Bynajmniej! – To przynajmniej wypij herbat? (wypowied? straci?aby sens, gdyby oba te s?owa zosta?y u?yte w odwrotnej kolejno?ci). Je?li jednak na pytanie m??a: – Kochanie, czy jeste? szcz??liwa?, ?ona odpowiada: – Bynajmniej z tob?, to on raczej nie ma powodu do rado?ci. Chyba ?e s? to dla niego wyrazy bliskoznaczne. Ciekawe, czy owa pani te? je tak traktuje?
Podró?e kszta?c?, to pewne! Wielokrotnie mog?am si? o tym przekona?. W czasie swoich krótkich lub d?u?szych woja?y (cho? nie tylko) cz?sto s?ysz? ró?ne rozmowy, rozmaite s?owa – m?dre, interesuj?ce, smutne, komiczne, ?enuj?ce… Szkoda, ?e nie zawsze s? to per?y. Cho?by wzi?te z lamusa.
Lidia Krawiec-Aleksandrowicz
|