Zrobił ją, wysyłając za żelazną kurtynę gacie i inne części garderoby i codziennego użytku, nieodżałowany Tadeusz Zabłocki. Był właścicielem wysyłkowej firmy TAZAB. Zatrudniał wielu znanych, a nawet wybitnych emigrantów. A jak się na tych gaciach dorobił, inwestował w nieruchomości w Londynie. Potrzeby jednych są szansą na fortunę innych.
I w tym leży odpowiedź na pytanie, jak w czasach kryzysu nie zostać bez gaci. Inni, mniej przedsiębiorczy emigranci, zaczynali od przysłowiowej kozy. Kupił kozę, przywiązał ją w ogródku do drzewa. Niech obgryza liście. Rano ją doił, z mleka serki robił, serki na rynku sprzedawał. Potem dokupił owce. Wypasał je w szczerym polu, doił mleko, robił serki i sprzedawał. Wełnę strzygł, sweterki na warsztatach wyrabiał. A jak je dobrze sprzedał, dokupił krowy. Niech się pasą na trawie, dużo mleka dają. Mięso też, na niedzielę. I tak zagryzając marchewką, ciułając grosz do grosza nabywał nieruchomości. W niepewnych czasach pewna jest tylko własna inicjatywa. Może wkrótce kupię kozę.
A za jakiś czas, jak się na niej dorobię, dokupię nieruchomość. Ceny spadają, a mój apetyt rośnie. Emigracja wojenna dorobiła się wielu wspaniałych domów. W Londynie, w najbardziej atrakcyjnych i pożądanych dzielnicach. Kupowali je prywatni inwestorzy i większość emigracyjnych organizacji. Teraz czytam i słyszę wyrzekania. Sprzedali, zniweczyli, zmarnowali nasz dorobek społeczny. Kto? – Jak to kto? – Oni. Emigracyjni decydenci pozbawili nas samowolnie wielkiego społecznego majątku. Po sprzedaży Fawley Court – czytam – posiadłości i nieruchomości w polskich rękach w tym kraju są już nieliczne.
Jakim to my, Polacy, jesteśmy marnotrawnym narodem. Wyprzedawaliśmy nasze posiadłości w okresach najgorszego spadku ich wartości, czytam. Wartość jest względna. Zależy też od inwestycji. A inwestycja od kredytów. A kredyty od możliwości ich spłacania. Zaległości w spłatach kredytów, jak już wiemy, czy nadmierna ich wysokość, stały się główną przyczyną kryzysu.
Słyszę, że Polonia się sierdzi. Polonia, czyli kto? Grono starych weteranów? I starzejących się wdów w POSK-u? Roztrząsających przy kawie z pączkami stracone majętności społeczne?
Wspominających okres świetności dancingów w pałacowym Białym Orle na Knightsbridge w Londynie czy kawę w jego ogródku przy Hyde Parku? W Orle Białym wybuchł pożar. Remonty były gigantyczne, kredyt na nie trudny. I piękny dom sprzedano. Trzeba by było zajrzeć w stare akta, żeby dojść do tego, jak pieniądze ze sprzedaży wykorzystano. Kto i na co. Niektóre ze sprzedanych domów należących m.in. do SPK, stały się podwaliną POSK-u. Bez funduszy uzyskanych z ich sprzedaży POSK by pewnie nie powstał. O czym powinni pamiętać różni poskramiacze naszej finansowej przeszłości. Bo POSK jest jedynym miejscem, które może stać się w przyszłości ogniskiem nowej Polonii. Sprzedaż siedziby „Dziennika Polskiego” na West Kensington też jest krytykowana. Pospołu ze sprzedażą nieruchomości drukarni Polskiej Fundacji Kulturalnej w Hove nad morzem. Podobno fundusze były nieodzowne dla podtrzymania chwiejącego się „Dziennika”. I tak zwany priorytet patriotyczny zaćmił w tym przypadku finansowy rozsądek. A wytrawnych finansistów nie mieliśmy wielu.
Skali obecnego krachu nie przewidzieli nawet najwięksi magowie od finansów i nie tylko posiadłości w polskich rękach w tym kraju przeszły w obce ręce. Większość majątków i wspaniałych siedzib angielskich przeszła albo przechodzi w obce ręce. Wykupują je bogaci Arabowie, Hindusi czy rosyjscy potentaci. Nawet Hyde Park Hotel, gdzie się zatrzymywał Winston Churchill jest własnością Chińczyków. A Harrods, duma Londynu, własnością Egipcjanina. „Evening Standard” przeszedł właśnie w ręce rosyjskie. Całe dzielnice Londynu czy innych miast brytyjskich zmieniły się w azjatyckie czy czarne getta. Anglikańskie kościoły stają się domami rozrywek. A na ziemi anglikańskiej wyrastają meczety.
Czy podobna masowa wyprzedaż narodowej ziemi i domów obcym przybyszom byłaby możliwa w Polsce? Inwestujcie w przyszłości w nasz kraj. Budujcie w nim domy, dwory i pałace. Polska to dziś kraj możliwości inwestowania w nieruchomości. A inwestycje to przyszły bastion polskości.
W tym kraju, powoli przechodzącym w obce ręce, już dorastają jego przyszli właściciele. Nie mówiący po angielsku. Ponad 200 tys. dzieci mówi tylko w narzeczu pundżabi, 85 tys. w języku urdu, 75 tys. tylko w języku bengalskim, ponad 32 tys. tylko w języku somalijskim. A 26,840 dzieci – jak podał „Daily Telegraph” – mówi tylko po polsku. Wystarczy im w przyszłości POSK i Ognisko Polskie od parady, i Instytut Sikorskiego dla historycznej świadomości. A jak się dorobią, wybudują sobie domy i posiadłości.
W felietonie, jak w notesiku Kubusia Puchatka: Sowa mówiła coraz dalej, używając coraz dłuższych zdań i słów aż wróciła do tego, od czego zaczęła. Wielka polityka zawsze dopadnie człowieka. Należy zatem się starać, żeby go nie dopadła bez gaci.
Krystyna Cywińska
|