Po pierwsze, jak się jest samemu, to nie ma dla kogo gotować. Oczywiście można, ale po co? Co więc jeść, gdy mieszka się samotnie i nie można nawet liczyć na współlokatorów, że podzielą się czymś smacznym?
Oczywiście nie bierzemy pod uwagę dań typu ready meals, potrzebujących jedynie wyjęcia z opakowania i podgrzania w mikrofalówce. Zawsze pod ręką w szafce warto mieć mały zapasik mąki, kasz i makaronu. Także kilka puszek, szczególnie te z pomidorami i rybami mogą okazać się przydatne, i warzywami typu zielony groszek czy kukurydza. Poza tym w naszym arsenale powinien znaleźć się olej roślinny i oliwa oraz zestaw przypraw i ziół, choćby kilku: oregano, liść laurowy (bayleaves), tymianek, rozmaryn, papryka i pieprz. O soli, cukrze, w tym brązowym, już nie wspominam. Bardzo przydatne mogą okazać się gotowe sosy, takie jak sojowy czy teriyaki. Warto też mieć ocet winny i balsamiczny, szczególnie przydatny do przyprawiania sałat.
Znajdziecie dziś Państwo przepis na błyskawicznie przygotowaną pierś kurczaka, a teraz zatrzymam się na chwilę nad trunkami, co podyktowane jest zimową aurą. Nowy Rok przywitał nas lekkim przymrozkiem, co w tych stronach jest znakiem dużego ochłodzenia. Nie wspominam już o mrozie w Szkocji. A każde ochłodzenie każe szukać sposobów na rozgrzanie. Niektórzy upatrują takiej możliwości w alkoholach, zwłaszcza tych mocniejszych. I chociaż dawka alkoholu pozwala poczuć przyjemne ciepło przez krótką chwilę, o tyle na dłuższą metę się nie sprawdza.
Wspominałem kiedyś o tym, że południowo-wschodnia część Anglii ma najlepsze warunki do hodowli szczepów winnych w całym kraju, a miejscowi hodowcy posiadają nawet pewne osiągnięcia w tej dziedzinie. Można więc spróbować, choć nie wszędzie, prawdziwego angielskiego wina, a nawet wina musującego. O to, by nie zabrakło rodzimych gatunków wina w ofercie, pilnuje sieć Waitross, najłatwiej jednak zdobyć je poprzez witryny internetowe poszczególnych producentów.
Kiedyś wspominałem o napitku zwanym likier Maraschino. I o tym, że król Jerzy V osobiście odwiedził wytwórnię tego alkoholu i że wielokrotnie był on dostarczany z Dalmacji na królewski dwór. Niemniej nie wychylając się daleko poza Londyn można natknąć się na zbiory kwaśnych odmian wiśni (morello cherries), z których w okolicach południowo-wschodniej Anglii produkuje się przepyszną wiśniową brandy z lekką nutką migdałów w tle. Pyszną, pod warunkiem że ktoś gustuje w mocnych alkoholach.
Inną z tutejszych atrakcji jest lokalny, mocny trunek, zwany London Dry Gin. Przepis na ten alkohol jest niezmienny od 200 lat, w myśl zasady, że po co coś zmieniać, gdy jest dobre? Receptura jest na tyle znana, że ta tradycyjna nazwa przyciągnęła wielu producentów, którzy się nią posługują. Nie jest to wprawdzie żadną tajemnicą, że głównym składnikiem odróżniającym gin od innych mocnych alkoholi jest zawartość jagód jałowca. Ten mocny alkohol jest znany bardzo dobrze i u nas w Polsce, ale jest też bardzo popularny w krajach skandynawskich. Ze swoim specyficznym smakiem wykorzystuje się go do przeróżnych marynat. Do klasycznych dań z udziałem jałowca zalicza się potrawy typu á la liegoise oraz a l?ardennaise. Pochodzą one z określonych regionów Francji. A to co we Francji nazywa się geni?vre, w Holandii genever, a w Belgii péquet, w Anglii zwane jest właśnie ginem. I stąd pochodzi jego londyńska odmiana, od tej holenderskiej zwanej genever, znacznie mocniejszej i bardziej aromatycznej.
Pierś kurczaka
w kremowym sosie porto
Zostawmy jednak lokalne trunki i powróćmy do dzisiejszego tematu. Oto przepis, który jeśli chodzi o przygotowanie, zbliżony jest do wielu dań klasycznych, ale ogólnie zaliczyć go można do tych z serii ?przegląd lodówki?.
Tym razem podaję proporcje na jedną osobę, co nie przeszkadza łatwo go dostosować do większej kompanii. Potrzebujemy:
- pierś kurczaka
- 1 średnią cebulę
- 4-5 pieczarek
- liść laurowy
- 150 ml rosołu z kury (może być kostka)
- 80 ml śmietany (double cream)
- 50 ml porto.
Cebulę obieramy i kroimy w piórka. Pieczarki wycieramy lub opłukujemy pod bieżącą, zimną wodą. Kroimy na plasterki. Podsmażamy najpierw cebulę, a jak się zarumieni, dodajemy pieczarki. Podsmażamy chwilę, dodajemy liść laurowy i zalewamy rosołem. Doprowadzamy do wrzenia i gotując na małym ogniu redukujemy objętość płynu do połowy. Dodajemy śmietanę i ponownie odparowujemy, tak by zmniejszyć objętość sosu i przez to go zagęścić. Na koniec dodajemy porto. Jeszcze przez chwilę odparowując, doprawiamy solą i pieprzem. Porto możemy dodać też przed dolaniem rosołu, a zamiast double cream możemy użyć single cream, a nawet cream frâiche. Jeżeli nie mamy żadnych dodatkowych warzyw pod ręką, by np. ugotować je w międzyczasie na parze lub po prostu w wodzie, sos cebulowo-grzybowy powinien wystarczyć. Dla mniej głodnych osobników danie to może wystarczyć nawet na dwa posiłki, szczególnie gdy cebula jest większa i znajdzie się trochę więcej pieczarek. Potrawa ta pasuje zarówno do ziemniaków, jak i ryżu czy kasz. Ale zawsze pozostaje opcja dla samotnika albo smakosza pieczywa, by zjeść to razem z chlebem lub bagietką, wymuskując sos aż do ostatniej kropli. Smacznego!!!
Mikołaj Hęciak
|