Rozprawa Kaczyński vs. Wałęsa pokazuje w pełnej krasie kondycję polskiego sądownictwa. Zmarnowałem cztery godziny, przyklejony do ekranu, zalewany strumieniem banałów i niewyobrażalnych insynuacji pozwanego czyli Lecha Wałęsy. A pozwał byłego prezydenta Jarosław Kaczyński, z powodu internetowych wpisów, sugerujących, że to prezes PiS jest bezpośrednio odpowiedzialny za katastrofę smoleńską, śmierć pary prezydenckiej i prominentnych przedstawicieli życia społeczno-politycznego.

|
Niestety największym zagrożeniem dla wizerunku byłego prezydenta, symbolu „Solidarności”, Lecha Wałęsy, jest Lech Wałęsa, który do tej pory bezkarnie kompromituje historyczną, jakby nie było, postać. I ma do dyspozycji narzędzie, które zamiast unicestwiać wrogów, godzi w jego osobę. Czy były prezydent nie ma już asystentów czy doradców? Jeśli ma, dlaczego nie schowają klawiatury? Ale z dobrą radą jest chyba trudniej dotrzeć do kogoś, kto uwierzył, że indywidualnie pokonał komunę, a Bolkiem, według niego, miał być sam Cenckiewicz. Prosty rachunek wskazuje, że swoją agenturalną działalność nieżyczliwy prezydentowi historyk rozpoczął jeszcze przed narodzeniem.
Nie jestem zwolennikiem środków radykalnych. Nie proponuję, by były prezydent, a nie prezes PiS (jak uważa Wałęsa), powinien być poddany leczeniu. Niech bredzi, to bardziej łagodne niż farmakologia, ale niech to robi w zaciszu domowym. A ten proces sądowy niech będzie ostatnim publicznym wystąpieniem byłego prezydenta.
Z drugiej strony muszę jednak przyznać, że Wałęsa ma kolejną szansę wpisania się na karty historii. Tym razem ujawnia, chociaż bezwiednie, stan polskiego sądownictwa. Rozprawa prowadzana chaotycznie, wielokrotnie przypominała farsę. W końcu już pewnie zmęczony pozwany oświadcza, że nic więcej nie powie, bo nie ma ochoty, a sędzina (piękne słowo, od niedawna w użyciu) mu na to pozwala. Jak w rozmowie z małym, niesfornym dzieckiem, zdumiona ogranicza swoją wypowiedź do stwierdzenia: – No dobrze.
Sędzina decyduje co ma być zapisane w protokole, często zmienia wypowiedzi i posłusznie wprowadza korektę po interwencjach Jarosława Kaczyńskiego. W XXI wieku? Normalną praktyką jest zapis elektroniczny całości posiedzenia, a potem jego pełny transkrypt. Dzięki internautom dowiadujemy się też o „apolityczności” sędziny. Demonstrowała w obronie demokracji, odziana w koszulkę z napisem „Konstytucja”, identyczną jak ta, która dumnie opinała w czasie procesu pierś prezydenta. Uderzyła mnie też samowola dziennikarzy i bezradność sądowych funkcjonariuszy. Do bójki wprawdzie nie doszło, ale słowne obkładanie przeciwnika i przepychanie w zwartym tłumie było normą.
W tych okolicznościach były prezydent wykorzystał raz jeszcze swój językowy talent i oświadczył, że jego wpis na temat sprawstwa prezesa PiS w katastrofie smoleńskiej jest wypowiedzią polityczną i nie podlega ocenie czy jest to prawda czy fałsz, chociaż – jak zaznaczył – Amerykanie zapis mają. Proces ten powinni zobaczyć urzędnicy z Brukseli zaniepokojeni stanem polskiej praworządności.
|