Przypomniano mi też liczne zasługi Macierewicza z czasów działalności opozycyjnej w PRL, zapewne sądząc, że o nich nie pamiętam, choć mój tekst dotyczył wyłącznie działań ministra, nie – jego przeszłości. Mam dziś gorzką satysfakcję, gdy najbardziej prorządowy tygodnik pisze o aferach w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, których dopuścili się protegowani Antoniego Macierewicza z osławionym Misiewiczem na czele. Okazało się bowiem, że jest jakaś granica, po przekroczeniu której nawet kwalifikacja „prawicowości” nie zwalnia z obowiązku racjonalnego myślenia i takiejże oceny rzeczywistości.
Ewidentne szaleństwo byłego ministra ułatwiło dostrzeżenie tej granicy nawet zwolennikom PiS, co jest faktem pocieszającym, ale niezwykle rzadkim, świadczącym o wybitnej nietuzinkowości Macierewicza. Zwykle bowiem granica, o której mowa, staje się mało widoczna lub niemożliwa do dostrzeżenia i komentatorzy brną w gąszcz bredni, jak najdalej od zdrowego rozsądku, w przekonaniu, że czynią dobrze i stają po stronie dobra.
Od miesiąca nie ma w Polsce publicysty (prawicowego, lewicowego czy centrowego), który nie opowiedziałby się po stronie protestujących w sejmie matek osób niepełnospra-
wnych, które uzyskawszy więcej, niż oczekiwały, nie przerywają okupacji sejmowych korytarzy, gdyż żądają dodatkowego świadczenia w wysokości 500 złotych, wypłacanych gotówką. Suma, której żądają, nie jest określona przypadkowo — nawiązuje do słynnego programu 500+, czyli darowizny w tej wysokości na każde następne po pierworodnym dziecko.
Rząd został postawiony pod ścianą. Politycy PiS doskonale wiedzą, że propaganda rządowa wmówiła ludziom, że sytuacja finansów publicznych została tak uzdrowiona, że budżet stać na rozdawnictwo w rodzaju 500+. Konsekwencją tego jest przekonanie licznych grup społecznych, których rodzicielski program nie objął, że im także należą się jakieś daniny budżetowe. Pierwszą grupą, która się o nie upomniała, byli lekarze-rezydenci, początkujący w zawodzie. Rząd ustąpił, przyznał im świadczenia, w efekcie czego początkujący medyk zarabia dziś w państwowym szpitalu więcej niż lekarz-specjalista z wieloletnim stażem. Oburzeni specjaliści masowo wypowia-
dają pracę, odchodząc z publicznej służby zdrowia.
Tymczasem pojawiła się druga grupa, przedstawiająca roszczenia – matki osób niepełnosprawnych. Rządzący wiedzą, że jeśli i tym razem ulegną, natychmiast pojawią się roszczenia innych grup, równie łatwo zdobywających medialne wsparcie.
Od miesiąca widzę, że każda matka osoby niepełnosprawnej ma zagwarantowane wsparcie mediów. Ludzie lubią być dobrzy i żaden dziennikarz nie pozwoli sobie na jakąkolwiek krytyczną sugestię wobec protestu, aby nie być posądzonym o brak współczucia matkom i opiekunom takich osób. Toteż żaden komentator, bez względu na polityczną orientację, nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, jaka jest rzeczywista wysokość wsparcia finansowego rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi, co można ustalić bez trudu, gdyż dane budżetowe są jawne. Gdy w nie zajrzeć, łatwo posiąść wiedzę, że łączna pomoc budżetowa dla takich osób przekracza 3000 zł. miesięcznie, jest zatem znacznie wyższa od najniższego dochodu osoby pracującej. Dodam, że nie wliczyłem w tę kwotę wszystkich świadczeń – np. corocznego bezpłatnego pobytu w sanatorium, a tylko to, co wpływa regularnie, co miesiąc. Nie ma więc żadnego powodu, by mówić, że ta grupa osób jest w szczególnie trudnej sytuacji materialnej. Ale właśnie tak się mówi, z każdej strony politycznej sceny.
Ludzie bardziej od oskarżenia o brak rozumu boją się bowiem posądzenia o brak współczucia i dobroci. Konserwatyści, liberałowie, socjaliści. Bez różnicy. Wszyscy. Pozostanę więc jedynym niedobrym.
|