Westminster Bridge to jedno z najpopularniejszych miejsc na turystycznej mapie Londynu. O każdej porze dnia, bez względu na pogodę – tłumy turystów. Pałac Westminster w całej okazałości, piękna perspektywa na londyńskie City i dźwigający się w dużym tempie, przez lata zaniedbany, południowy brzeg Tamizy. Nic dziwnego więc, że most ten służy nie tylko do przemieszczenia się na drugą stronę, ale także jako miejsce, gdzie masy turystów upamiętniają swój pobyt w Londynie. Nic więc dziwnego, że takie miejsce wybrał terrorysta islamski na brutalny atak.

|
Wjechał na chodnik i staranował beztroskich przechodniów. Wśród nich było między innymi dwunastu Brytyjczyków, troje uczniów narodowości francuskiej, dwóch Rumunów, czterech obywateli Korei Południowej, Polak, Niemiec, Irlandczyk, Włoch, Chińczyk, Amerykanin i dwie osoby narodowości greckiej. Były ofiary śmiertelne: na moście zginęły trzy osoby, za bramą Parlamentu zginął policjant Keith Palmer. Zamachowiec zginął od strzału oddanego przez osobistą ochronę jednego z ministrów. Jedna osoba zmarła w szpitalu. 40 osób odniosło rany.
W ratowaniu rannych brali udział świadkowie zamachu mniej poszkodowani. Brytyjski minister ratował życie policjanta Palmera. Nasz były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który w momencie zamachu znalazł się na Westminster Bridge filmował wydarzenia na bieżąco telefonem komórkowym, czego nie omieszkał przekazać BBC. Czy znalazł się w centrum wydarzeń, bo chciał protestować przeciwko mającemu właśnie odbyć się spotkaniu brytyjskiej premier z Jarosławem Kaczyńskim na Downing Street? Spotkanie przesunięto na następny dzień.
Niepokojące są oświadczenia polityków, między innymi burmistrza Londynu Sadika Khana, że takie zamachy stały się częścią życia w światowych metropoliach. Niezbędna jest korekta, niewątpliwie trudna do przeprowadzenia – wszyscy eksperci są zgodni, że terrorystom chodzi bardziej o nagłośnienie zamachów a nie o liczbę ofiar. Piękny gest masowych protestów niestety służy nagłośnieniu ich celów.
|