A w podtekście towarzystwo, które dopuściło, by Basia Kaczmarowska-Hamilton odeszła z Zarządu Ogniska Polskiego. Basię nudziły proceduralne spotkania, głowy Chopina na wyjątkowej brzydoty podstawce nie odsłonięto, więc odeszła. I cóż my teraz, zwykli zjadacze chleba, czyli Ogniskowe „żuczki” (wcześniej skojarzone z hamem) zrobimy!?
Przecież Ognisko to Basia! Taka artystka!– drze szaty redaktor naczelny. Całe szczęście, że nad ciepłe morze pojechał, tam może i na golasa. A do tego Polish ham pożerać nie musi ani o polskiego chama się ocierać. Szczęść Boże!
A o Basię niech się nie martwi. Jakiż artysta mógłby sobie pozwolić, by mieć galerię za darmo na permanentną indywidualną wystawę w tak prestiżowej lokalizacji, w takim wspaniałym budynku, tak pięknie wyeksponowaną? Wzdłuż imponujących schodów Ogniska pastelowe portrety autorstwa Basi. W hallu też, kiedyś też w restauracji. A może czas, by Ognisko wzorem POSK-u zaczęło gromadzić kolekcję współczesnych artystów polskich mieszkających teraz na Wyspach? Są wśród nich wybitni. Basi obraz jeden czy drugi, bo są tam też znakomite portrety, mógłby w takiej kolekcji również się znaleźć.
Ile na interesie, który jest do zrobienia można stracić? – odwołuje się do kabaretowego cytatu redaktor naczelny „Tygodnia”. Myślę, że to pytanie gnębi redaktora znamienitego organu do dziś, wszak na jego to łamach publikowano artykuły, które przekonywały, że Ognisko nie ma szans na przetrwanie i trzeba go „spieniężyć”, a jak już się okazało, że nie będzie „spieniężone”, publikowano całe łamy przekonując czytelników, że najlepszym rozwiązaniem jest angielska firma od „iwentów”, a nie restaurator z dużym doświadczeniem. Potem przekonywano, że trzeba je zamienić w instytucję charytatywną z powiernikami, którzy wiedzą co najlepsze i głos członków do niczego im niepotrzebny.
Redaktor drze szaty, bo na tym interesie sporo stracił. Wszak mówiło się w Londynie, że prezes Ogniska, TW „Andrzej”, który chciał je „spieniężyć”, podobno obiecał „Dziennikowi Polskiemu i Dziennikowi Żołnierza” 250 tys. funtów. Ogniska nie spieniężono, na interesie się straciło. Ale pisać zawsze można…
Polish ham, mniam, mniam, „Tydzień Polski”, 2 grudnia. Wyszło chamstwo. Czy polskie? Sprawa indywidualna. Szkoda tylko, że takie knajpiane zdolności wodzirejskie reprezen
tuje naczelny redaktor pisma-spadkobiercy najstarszej polskiej gazety na Wyspach „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”.
|