Organizacja ta, obchodząca właśnie swoje 70-lecie, była kiedyś bardzo prężna, wydawała nawet własne pismo „Głos Kobiet”, na którego łamach można znaleźć barwne opisy balów, kiermaszy, towarzyskich spotkań czy okolicznościowych akademii urządzanych przez tę organizację. Największą atrakcją świątecznych kiermaszy były wyroby artystyczne i wspaniałe domowe wypieki. Kiermasze Zjednoczenia Polek były wydarzeniem w kalendarzu życia emigracyjnego, którego nie można było pominąć.
Teraz takiej rangi nabiera świąteczny bazar organizowany w Ognisku Polskim przez Medical Aid for Poland Fund, organizację, która nadal wspiera polskie szpitale i sierocińce, pomagając w zakupie sprzętu medycznego. W przeszłości, w ponurych czasach głębokiej komuny, wysyłane były przez tę organizację do Polski całe transporty lekarstw, opatrunków, środków higienicznych i sprzętu medycznego. Kiedyś, w czasach gdy bazary były organizowane jeszcze przez Zjednoczenie Polek, też towarzyszył im zbożny cel – zebrane fundusze były przeznaczane na pomoc tym, którzy najbardziej jej potrzebowali.
Cel się nie zmienił, atmosfera też, pełna życzliwości, przedświątecznego podniecenia i gwaru, zapach grzanego wina i świeżych wypieków. Dzielnych Polek (wśród nich pani Wandy Prawdzic-Szlaskiej czy Jadwigi Rybińskiej), które wypiekały w swoich domach po sto mazurków czy babek, już nie ma, ale tradycja została podtrzymana. Mamy… dzielnego Polaka, urodzonego na Wyspach dra Stefana Rakowicza, który też wypieka we własnym domu ciasta i babeczki. Reżim panuje tam prawie wojskowy, wszystko musi działać jak w zegarku, bo to duża operacja, i nic nie może się zmarnować. Wypieki te sprzedaje na swoim stoisku żona dr. Rakowicza, Ania Mochlińska, a ponieważ sama jest grafikiem, pełno tam kartek, ozdób choinkowych i wiele innych okazjonalnych cacuszek. Jeśli wypieków zabraknie, świeżutkie prosto z pieca dowiezie doktor Stefan.
Bazary w Ognisku znów mają stałych bywalców. Są też obecni wystawiający każdego roku, jak na przykład Ula Jarosz ze swą kolekcją niepospolitej biżuterii. Mienią się kamienie, perły, świecidełka, niektóre przywiezione z dalekich zakątków świata. Wszystko w oryginalnych projektach Uli. Wisiorki, kolczyki, bransoletki. Można kupić komplet, można coś indywidualnie, do wyboru, do koloru… oczu, włosów czy kreacji. Obok mąż Jurek ze swoimi bric-a-brac, wśród których można wyszperać coś bardzo intrygującego. Są też jedwabie, szale, muszki i chusteczki, książki, kartki, świece, nalewki, miody, domowej produkcji dżemy…
Na przeciwko stoisko z rarytasami z Mazowsza. Federację Wschodnie Mazowsze promuje Małgorzata Wojewódzka, choć stoisko wykupiła sama. O produktach, które przywiozła na bazar do Ogniska, mówi z pasją. – Wszystko bardzo zdrowe i wszystko z Mazowsza. Weryfikacje odbywają się pod okiem marszałka województwa. Zanim produkt dostanie się do naszej sieci, musi spełnić kilka warunków: musi pochodzić z Mazowsza, musi być oparty na starej recepturze, której tradycja sięga przynajmniej 50 lat, nie może mieć konserwantów, ulepszaczy – mówi pani Małgorzata. Do Londynu przyjechał z Mazowsza miód, oleje, konfitury, chleb, wegetariańskie pasztety. – Weryfikację Federacji przeszło 800 produktów, z których jesteśmy bardzo dumni – dodaje. Na bazarze w Ognisku po raz pierwszy, choć nie po raz pierwszy w Londynie.
Iwona Sobejko przywiozła ręcznie robione bombki, kartki świąteczne, ozdoby choinkowe, stroiki i świeczki. – Wszystko bezpieczne – jak podkreśla, bo sama ma dzieci. Na co dzień zajmuje się robieniem tortów (w Birmingham na międzynarodowym konkursie tortowym zdobyła brązowy medal, z którego jest bardzo dumna), wychowywaniem dzieci i nauką. Do ozdób świątecznych zasiada na miesiąc wcześniej, po czym wyrusza na przedświąteczne targi i kiermasze.
Znacie Państwo Ievę – zawsze uśmiechniętą, dowcipną kelnerkę z restauracji Ogniska? Tym razem wystąpiła w innej roli. Mimo pracy, która z pewnością bywa wyczerpująca – restauracja Ogniska bardzo często pęka w szwach, Ieva Grieze, Litwinka, absolwentka polonistyki Uniwersytetu Wileńskiego, która po polsku mówi pięknie, znajduje czas na realizowanie swojej pasji. A jest nią domowa produkcja ekologicznych kosmetyków – YewaMade Cosmetics. Krem z wosku pszczelego, różany balsam do ciała, olejki i inne pachnidła do pielęgnacji. – Całe życie interesowałam się kosmetykami ekologicznymi – mówi Iewa. – Robię to wszystko w domu, potem na słoiczkach naklejam nalepki. Na razie robię to dla swoich znajomych, koleżanek, kolegów z pracy. Tu róża lub lawenda i sól, sól pod prysznicem się wypłukuje, a olejek różany pozostaje na skórze. Pięknie pachnie i nawilża – zachęca Iewa.
Jolanta Cemke, oprócz tego, że pracuje (z wykształcenia jest fizykiem od ciał stałych), zajmuje się wykonywaniem niezwykłych, tematycznych pudełeczek z miniaturowymi przedmiotami – filiżankami, wózeczkami, instrumentami. Zwykle na zamówienie, przychodzące często z zagranicy.
Jeśli chcemy sprezentować najbliższym coś niebanalnego, nietuzinkowego, przedświąteczne bazary są miejscem spełniającym takie oczekiwania, a przy tym można na nich docenić pracę innych. A na bazarze w Ognisku Polskim spotkać znajomych i wesprzeć Medical Aid for Poland Fund. Następny za rok. Zapraszamy już teraz.
|