Wyniki badania opinii publicznej w ostatnich dniach poprzedzających referendum dawały nieznaczną przewagę raz jednemu, raz drugiemu z obozów. W noc wyborczą, już po północy badania przeprowadzone dla Sky News wskazały na przewagę obozu opowiadającego się za pozostaniem w Unii. Napływające wyniki z okręgów wyborczych potwierdzały tę tendencję. Jeszcze o 03:55 po przeliczeniu danych z 84 okręgów wyborczych za pozostaniem w UE oddano 50,01 proc. głosów, przeciwko – 49,99 proc. O przegranej mówili przedstawiciele Brexitu, między innymi Nigel Farage. I z tym przekonaniem większość głosujących wyłączyła ekrany telewizorów i komputerów, nie spodziewając się, że rano skonfrontują się z radykalnym odwróceniem sytuacji. Kładli się spać w Europie, obudzili się na peryferiach. Wygrał obóz Brexitu.
Nagłe odwrócenie tendencji to pierwsza sensacja wyborcza, niezwykła na Wyspach. Nigdy wcześniej nie było tak zdecydowanej różnicy między szacunkowym i końcowym wynikiem głosowania. Drugą sensacją było zdecydowane zwycięstwo zwolenników pozostania w Unii w okręgach wyborczych Szkocji, Irlandii Północnej i na Gibraltarze. Gibraltar, którego mieszkańcy do tej pory opowiadali się za przynależnością do Zjednoczonego Królestwa, pobił rekord w referendum europejskim: 96 proc. głosujących opowiedziało się za pozostaniem w Unii. Czy nadal będą popierać status quo?
W kilka godzin po ogłoszeniu wyników o swoich intencjach dała znać Szkocja i Irlandia Północna – chcą pozostania w Unii. W przypadku Irlandii Północnej to Unia pozwoliła na przerwanie długoletniego konfliktu zbrojnego. Ponowne wprowadzenie granicy między Południem i Północą niesie z sobą duże niebezpieczeństwo odrodzenia tego konfliktu. Niedawne referendum w sprawie niezależności Szkocji separatyści przegrali tylko nieznacznie. Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii ich argumenty wzmacnia. – Przyszłość Szkocji jest w zjednoczonej Europie – zapowiedziała szefowa SNP Nicola Sturgeon powołując się na wynik referendum: 62 proc. dla zwolenników integracji wobec 38 proc., jakie uzyskali popierający Brexit. Sturgeon słusznie podkreśla, że warunki, w jakich w 2014 roku Szkoci przegrali referendum w sprawie niepodległości (45 proc. do 55 proc.) radykalnie się zmieniły.
Niekorzystne dla zwolenników odgrzanej XIX-wiecznej doktryny „splendid isolation” okazało się zestawienie preferencji grup wiekowych elektoratu. Najmłodsza grupa 18-24 lata, masowo wpisująca się na listy wyborcze w ostatniej chwili, zdecydowanie opowiedziała się za pozostaniem w Unii – 73 proc., a tylko 27 proc. za wyjściem. Grupa 25-34 – 62 proc. za pozostaniem, 38 proc. poparło Brexit. Podobnie w następnej grupie wiekowej 35-44 – 52 proc. za pozostaniem, 48 proc. za wyjściem. W najstarszych grupach wiekowych zwyciężył Brexit. W wyborach powszechnych, kiedy wybierany jest rząd na 4-5 lat takie zestawienie nie ma większego znaczenia, w referendum decydującym o długoletniej przyszłości kraju powinno być przesłaniem najważniejszym. Politycy ignorujący ten fakt dopuszczają się największego nadużycia. Nigdy wcześniej w tym kraju nie było tak agresynej reakcji dużej grupy młodych wyborców wobec polityka, jak tym razem wobec Borisa Johnsona, jednego z najbardziej prominentnych liderów Brexitu.
Wynik referendum nie ma ma mocy prawnej. Musi być najpierw zatwierdzony przez parlament, po czym nastąpią negocjacje „rozwodowe” z Unią. Jak przewidują Traktaty Unijne potrwa około dwa lata. W tym czasie Wielka Brytania będzie traktowana jako pełnoprawny członek Unii, będą obowiązywały wszystkie dotychczasowe przywileje i obowiązki. A co po tym okresie? Nikt tego dokładnie nie wie. Zwolennicy Brexitu mówili o pozostaniu we wspólnym rynku, bez dotychczasowych związków formalnych. Na to muszą się jednak zgodzić pozostałe kraje członkowskie, stawiając oczywiście swoje warunki, jak na przykład otwarte granice, co było głównym powodem referendum. Ale taka zgoda jest mało prawdopodobna.
Nie wiadomo też na ile zmieni się sytuacja Polaków już obecnych w Wielkiej Brytanii. Prawo nie działa wstecz i ich pozycja nie powinna się zmienić. Podkreślali to politycy wszystkich opcji. Polacy jednak politykom nie wierzą i od momentu medialnego nagłaśniania problemów związanych z imigracją i nadużyciami systemu socjalnego (które zresztą nadużyciami nie były) w sposób zauważalny zaczęli występować o obywatelstwo brytyjskie. Paradoksalnie spora grupa tych „nowych” Brytyjczyków opowiedziała się za Brexitem.
|