Ulica Stanisława Bechiego, zabitego pod Włocławkiem Włocha – powstańca styczniowego, nieopodal nadwiślańskich bulwarów, przepięknie odrestaurowana, z imponującym gmachem Liceum Marii Konopnickiej (dawnym gimnazjum żeńskim, w którym uczyła się Maria Danielewicz Zielińska) oraz zabytkowym browarem, w czasach PRL zruinowanym i nieczynnym, teraz odbudowanym i zamienionym w miejskie Centrum Kultury. Cała ulica odnowiona, zadbana, promieniejąca świeżością i historycznym urokiem – efekt, jak głoszą stosowne napisy, mądrego wykorzystania funduszy wsparcia Unii Europejskiej.
Pełen uznania i podziwu przeszedłem dalej w kierunku Wisły i nagle otworzył się przede mną widok na coś tak szkaradnego i tak dalece w tym miejscu niestosownego, że znieruchomiałem jak porażony. Tym „czymś” był betonowy obelisk w kształcie dwóch skrzyżowanych, niby łopoczących na wietrze flag, z napisem Ludziom Pracy i biało-czerwonym prostokątem wymalowanym olejną farbą. Całość ciężka, toporna i tak brzydka, że o postawieniu jej w tym miejscu mógł zdecydować tylko ktoś, kto chciał tę przestrzeń zohydzić i zeszpecić. Okazało się, że ten potworek jest zmodernizowanym dawnym Pomnikiem Zjednoczonej Klasy Robotniczej, postawionym przez komunistów dla upamiętnienia połączenia się PPR z PPS i utworzenia PZPR. W nowych czasach potworka nie usunięto, a tylko zmieniono jego nazwę i domalowano ów biało-czerwony pas. Dla postkomunistów włocławskich jest to miejsce święte – co roku stąd właśnie rusza pochód pierwszomajowy. Dowiedziałem się, że miejscowi czciciele bolszewizmu boją się, że obecna większość parlamentarna zmusi władze miasta do likwidacji obelisku, wprowadzając ustawę o „dekomunizacji przestrzeni publicznej”.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że ów potworek stoi przy Bulwarze im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, w miejscu, gdzie do wojny stał pomnik Naczelnika Państwa. Okazuje się, że przez 27 lat wolnej Polski nikt we Włocławku nie wpadł na pomysł, by komunistycznego potworka zburzyć, a pomnik Marszałka odbudować. Mało tego – do dziś są we Włocławku ludzie gotowi potworka bronić, ludzie, których ideologiczne zaślepienie sprawia, że akceptują oszpecenie jednego z najpiękniejszych zakątków swojego miasta!
Rzecz wydała mi się przykładem nr 1 czegoś, co można by nazwać „idiotyzmem po polsku”, ale tylko na krótką chwilę, bowiem wróciwszy do domu wyczytałem wiadomość, która na pewno zasługuje na pierwszą lokatę w rankingu polskich idiotyzmów. Oto niejaki Zbigniew Półtorak, przewodniczący Komisji Krajowej Federacji Regionów i Komisji Zakładowych Związku Zawodowego Solidarność 80, wystosował pismo do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, w którym domaga się podjęcia działań, które doprowadzą do uznania prezydentury Bronisława Komorowskiego za niebyłą oraz unieważnienia wszystkich ustaw podpisanych przez Komorowskiego od 2010 roku, poprzez uznanie ich za wynikłe z „nieformalnego sprawowania urzędu Prezydenta RP”. Powodem takich działań ma być to, że Komorowski powtarzając w dniu zaprzysiężenia za ówczesnym marszałkiem sejmu Schetyną rotę przysięgi, zamiast w ostatnim jej zdaniu powiedzieć: „a dobro ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem”, powiedział: „dobrość … oraz pomyślność”. Zdaniem Półtoraka i związku, któremu on przewodniczy, jest to powód wystarczający, by uznać przysięgę Komorowskiego za nieważną, a jego prezydenturę za „nieformalną” i wszystkie jej skutki prawne unieważnić. Niewątpliwie – nr 1!
|