Chociaż tu w Anglii, żyjemy w stanie zagrożenia terrorystycznego od wielu lat, egzekucja francuskich satyryków w centrum Paryża, w redakcji ich gazety, była wstrząsem. Wszystko w tym tragicznym zdarzeniu ma wymiary i karykaturalne, i apokaliptyczne. Na pierwszym planie jest oczywiście prawo pięści egzekwowane wobec bezbronnych, przy użyciu broni palnej, wyprodukowanej jeszcze w nieistniejącym już Związku Sowieckim. Sowieccy pogrobowcy nadal są języczkiem u wagi. To moja pierwsza reakcja.
Zjednoczona Europa po wiekach traumy w końcu stała się najbardziej stabilną częścią świata. Nie zna już konfliktów zbrojnych i chciałaby żyć tym nowym, pokojowym rytmem bez specjalnej troski o jutro i konieczność obrony swojej beztroski i niepodległości. Kiedy dochodzi do tak brutalnego zamachu, czuję się nieswojo. Swoim niepokojem muszę się z kimś podzielić. Z kim? Na myśl natychmiast przychodzi Andrzej Krauze, rysownik. To w końcu w jego środowisku dokonała się ta ohydna zbrodnia.
W pracowni Andrzeja Krauzego, który od początku istnienia „Nowego Czasu” nieustannie wspiera nasze pismo, cisza i spokój. Trudno uwierzyć, że w tym samym czasie w kilku stolicach europejskich wprowadzono stan największego zagrożenia, giną ludzie, policja poszukuje niedoszłych zamachowców. Najbardziej boleśnie doświadczył tego Paryż, gdzie z rąk terrorystów śmierć poniosło siedemnaście osób.
– Tradycja francuska jest nieco inna – tłumaczy Andrzej Krauze. – Sięga czasów rewolucji, brutalnego rozliczania się z dotychczasowymi autorytetami. Egzekucje były powszechne, a w końcu śmierć ponieśli także inicjatorzy tych krwawych rozliczeń. Z tych czasów pozostała wywalczona wolność. Wolność i tolerancja. Zaczyna obowiązywać nowe prawo kwestionujące wszelkie narzucone autorytety – nie zgadzam się z głoszonymi poglądami, ale prawa do ich głoszenia będę bronił do końca, co przypisuje się Voltaire’owi.
Nawet jeśli słowa te nie wypowiedział sam Voltaire a jego apologeci, to jest w nich duch tego filozofa i epoki – wywalczonej wolności w przestrzeni publicznej, gdzie autorytet stracił swoją pozycję.
– Dzięki tej tradycji – kontynuuje Andrzej Krauze – poprawność polityczna we Francji nie jest tak wszechobecna, jak na przykład tu, na Wyspach. Wydarzenia w Paryżu widzę w tym kontekście. Nie zgadzam się z poglądami czy metodami stosowanymi przez redakcję „Charlie Hebdo”, ale jestem przeciwko przemocy i nie zrezygnuję z walki o wolność wypowiedzi. W sumie jestem pesymistą, czeka nas zagłada, nasz świat wartości, nasza kulturowa mapa przestaną istnieć. My jeszcze tego nie doczekamy, ale nasze dzieci i ich dzieci…
Małe to pocieszenie, z takiej refleksji znanego rysownika, który piórkiem opisuje nasz świat wynika, że należymy do pokolenia schyłkowego. Szukałem pocieszenia, znalazłem pesymistę.
– Andrzeju, Andrzeju Krauze, tak nie można – protestuję. – To my dokonamy wyboru, nawet, a może przede wszystkim dlatego, że mamy tę świadomość schyłkowości.
– Z wyborem jest coraz trudniej – kontruje Andrzej Krauze. – Oddajemy beztrosko tereny naszej świadomości, naszych korzeni. Tu nie chodzi o otwartość na inne kultury, multikulturalizm. Pytanie dotyczy ciebie. Kim jesteś, skąd przychodzisz? Czy masz tego świadomość? Niestety, tych pytań nawet nie stawiamy. A odpowiedzi są oczywiste. Nie masz korzeni.
Temat tragicznych wydarzeń w redakcji „Charlie Hebdo” wraca do naszej rozmowy.
– Wszystkich ich znałem – mówi Andrzej Krauze.
– Braliśmy wspólnie udział w wielu międzynarodowych wystawach, ale moja kreska i komentarz nigdy nie były tak radykalne. Nie zgadzam się z ich poglądami i konsekwentnie uprawianą prowokacją, ale nie zamienię pióra na kałasznikowa. Ich rysunki bardzo często graniczyły z wulgaryzmem, zbyt daleko posuniętą dosłownością. Na szczęście nie jestem cenzorem. I nie chcę, żeby mnie cenzurowano. Ale na decyzje wydawnicze nie mam wpływu. „The Guardian”, gdzie publikuję od 27 lat, nie przyjął ani jednego mojego rysunku nawiązującego do tragedii w Paryżu. Ale ta gazeta teraz nie zamieściłaby większości moich rysunków, które wcześniej na jej łamach publikowałem. Po tragedii w Paryżu znajomi z Polski ostrzegli mnie, że nawołuję do wojny religijnej. Dlaczego? Bo umieściłem krzyż w stalówce. Stalówek narysowałem w swojej karierze tysiące, a krzyżyk jest ich częścią. Tę symbolikę ktoś przypisał na wyrost, a może jest to konsekwencja poprawności politycznej, nieświadomej już, a dobrze odgrywanej bezpiecznej postawy. Sami śledzimy nasze niepoprawne myśli. To już jest nie tyle poprawność, co nadwrażliwość polityczna.
Andrzej Krauze opowiada o wspólnych wystawach z rysownikami z „Charlie Hebdo”, na które był zapraszany. – Czułem, że do tej grupy nie należę. Różnice było widać również w warsztacie. Oni rysują flamastrami, grubą, realistyczną kreską pokazując to, co jest poniżej pasa, zawsze utrzymane w konwencji „toaletowych żartów”. To nie jest mój świat.
Wydaje się, że najważniejszym elementem obecnych napięć jest pojęcie tolerancji od początku obecne w kulturze chrześcijańskiej. To dzięki tolerancji przetrwały zabytki kultury pogańskiej, greckiej i rzymskiej. Teraz, powołując się na tolerancję, nie wzbogacamy naszej kultury, a raczej krytycznie, często bezmyślnie odrzucamy te wszystkie wartości, które ją stworzyły.
Grzegorz Małkiewicz
|