Ja to mam szcz??cie, ?e w tym momencie ?y? mi przysz?o, w kraju nad Wis?? – to s?owa piosenki okresu patriotycznej euforii. Euforia min??a. A patriotyzm? Sentymentalnie rozumiany nigdy nie mija, jak podobno pierwsza mi?o??. Ostatnio us?ysza?am inn? wersj? tej piosenki. Ja to mam nieszcz??cie, ?e w tym momencie...
I tak dalej, i tak dalej.

|
Nieszcz??cie z powodu braku pracy. Braku zarobków. Braku w?asnego dachu nad g?ow?. Braku nadziei na zmiany. I braku wiary w przysz?o?? kraju... Ca?a litania. – No i to nieszcz??cie z Rosj?, niemal na karku – jak us?ysza?am.
Czy mo?e to oznacza? nowy nap?yw rodaków na Wyspy? Nowy polski exodus? I nowy rozdzia? ksi?g pielgrzymstwa polskiego?
Nie zamierzam za?amywa? r?k nad dol? czy niedol? ewentualnych przysz?ych polskich pielgrzymów. Wiem, ?e sobie dadz? rad?. I wiem, ?e nie powinni si? martwi? z powodu braku znajomo?ci j?zyka angielskiego. W tym kraju dzikiego zalewu wielu ludzi angielskiego nie zna. Milcze? mo?na w dwudziestu pi?ciu ró?nych j?zykach, ale porozumie? mo?na si? w jednym. Cho?by po to, by si? dogada? o prac? i p?ac?. W innych dziedzinach mo?e to by? na migi. Stara emigracja zna to z w?asnych do?wiadcze?.
Dobili?my do brytyjskich brzegów w czasie wojny i zaraz po niej bez j?zyka. Bez wi?kszej ?wiadomo?ci historii, struktur spo?ecznych i politycznych tego kraju. Niektórzy z nas znali co nieco literatur? angielsk?. I na jej podstawie wyobra?ali sobie ten kraj i jego mieszka?ców. Wytwornych, eleganckich, kulturalnych, skromnych, ma?omównych i raczej ch?odnych ludzi z rezerw?. Ta?cz?cych od rana do nocy fokstroty i tanga.
Moja grupa by?ych AK-aczek p?yn??a do brytyjskiego brzegu okr?tem. W ciemno. P?yne?y?my po burym, spienionym nieprzyjaznym Morzu Pó?nocnym. By?a w?ród nas jedna taka, która – jak powiada?a – angielskim w?ada?a. I wydobywa?a z siebie okrzyki: – Hallo, zenk you and good day. Drugiego dnia podró?y obwie?ci?a stewardowi: – Butyful. – What? – zapyta? steward. – Butyful morze.
Jak si? pó?niej okaza?o, my jecha?y?my do rygi, a ona w ?wietlan? przysz?o??. – Mi first time passing water – wykrzykn??a, na co zaniepokojony lekarz okr?towy zaprosi? j? do swojej kajuty. Badanie trwa?o dzie? i noc. No a w par? miesi?cy potem wzi?li ?lub, w Dundee.
Bo przywieziono nas do Szkocji – jak si? okaza?o. Wyl?dowa?y?my w porcie Leath. Wsz?dzie s?ycha? by?o polski j?zyk. To nasi ?o?nierze ?adowali si? na statki odp?ywaj?ce do kraju. Wracali... By? to wtedy jeden z portów rozstajnych polskich dróg.
W Szkocji, po upadku Francji w roku 1940 – ?e przypomn? – stacjonowa?y polskie oddzia?y. Spe?nia?y wtedy rol? ochronn? szkockich wybrze?y. Mia?y broni? Szkocji przed przewidywan? inwazj? niemieck? (nie hitlerowsk?, nie nazistowsk?, tylko niemieck? – podkre?lam). Polskie jednostki patrolowa?y fortyfikacje wybrze?y szkockich w latach 1940-1942. To wtedy nawi?za?a si? przyja?? polsko-szkocka.
Szar?a, czyli oficerowie, zostali rozmieszczeni w domach prywatnych. Szarmanccy Polacy wkrótce dobrali si? do wdzi?ków i serc osamotnionych Szkotek. Pozbawione przez wojn? m?skich rodzimych ramion, wpada?y w polskie bez oporu niczym ?liwki w kompot. Nasi wojacy trzaskali obcasami, ca?owali w r?k?, przynosili kwiatki i czekoladki, i obta?cowywali na pota?cówkach. No i naci?li wiele ró? w krainie sosny.
Amor by? na umór. W oparach kolo?skiej wody lawenda. Bywa?o, ?e z miejscowymi m?skimi niedobitkami dochodzi?o do bójek. Niedawno temu do?? g?o?no by?o w szkockich mediach o pobiciu w Edynburgu pewnego Polaka. I podobno, godnie i zgodnie z tradycj?, posz?o o szkock? dziewczyn?.
Oba narody: polski i szkocki s? krewkie. Skore do awantur, do bijatyk. Niepozbawione szowinizmu i narodowej megalomanii. A na dodatek Szkoci s?yn? ze sk?pstwa. Mówi si? o nich dusigrosze i liczykrupy. I powiada si?, ?e jak Szkot si? przeprowadza, to razem z tapet? zdart? ze ?cian.
Z powodu z?ej znajomo?ci angielskiego w?ród Polaków dochodzi?o wtedy w Szkocji do komicznych sytuacji. Pewnego oficera polskiego zakwaterowano u pa?stwa MacTherson. Pewnego weekendu gospodarze wyjechali i zostawili dom pod opiek? go?cia. A tu telefon!
– May I speak to Mr MacTherson, please? – No. He passed away. – Whaaat? So, is Mrs MacTherson there? – She auch passed away. – And who is speaking?. – Gost.
Zszokowana rodzina zjawi?a si? na pogrzeb w sam raz na powrót wracaj?cych do domu gospodarzy.
Ziemia szkocka pe?na jest ?ladów i opowie?ci o Polakach. I pe?na jest potomków naszych rodaków. To na niej w 1942 roku uformowa?a si? s?ynna Dywizja Pancerna gen. Stanis?awa Maczka. S?ynna, ?e przypomn?, z bojowego szlaku w pó?nocnej Francji i oswobodzenia miast belgijskich i holenderskich.
Przyja?? polsko-szkocka przetrwa?a. W roku 1981 w mie?cie Duns ods?oni?to pomnik wdzi?czno?ci i pami?ci o polskich ?o?nierzach. A w roku 1997 zainaugurowano dzie? polski z fajerwerkami i ta?cami szkocko-polskimi.
A teraz na szkockiej ziemi s? nowi przybysze z Polski. O te polskie g?osy zabiegaj? nieustaj?co szkoccy politycy. Za kilka dni referendum. Rozstrzygnie si? historyczna sprawa niepodleg?ego czy podleg?ego Anglii bytu Szkocji. W tym referendum by? albo nie by? w Zjednoczonym Królestwie oddadz? te? g?osy liczni potomkowie polskich ?o?nierzy. Podobno jest ich bardzo du?o. Si?a mniejszo?ci – jak widzimy w tym kraju – polega na jej liczebno?ci, przydatno?ci gospodarczej i g?osach w wyborach. Znajomo?? j?zyka przychodzi z czasem. A g?osowa? mo?na milcz?c w dwudziestu pi?ciu j?zykach. Korzystajmy z tego wyj?tkowego prawa.
Ja to mam szcz??cie, ?e w tym momencie, ?y? mi przysz?o... A to gdzie? To ju? wedle wyboru. Zenk you i dozo...
|