Wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej wydaje się rozwiązaniem racjonalnym. Europa nie wyszła jeszcze z kryzysu, a Polska (przynajmniej według licznych zestawień) kryzysu uniknęła. Tak postrzegają nasz kraj zagraniczni eksperci. Stąd łatwo wyciągnąć wniosek, że polski premier ma uzdrowić Europę, na co liczą nawet Brytyjczycy, znani z twardego sposobu uprawiania polityki. A Polacy, naród romantyków, mają w końcu prawo do satysfakcji z odniesionego, rzadko przecież w naszej historii, sukcesu.

|
Niestety diabeł zawsze tkwi w szczegółach, o czym zapominać nie można.
Premier Tusk w okresie dwóch kadencji (co nie udało się żadnemu politykowi przed nim) sprawdził się na krajowej scenie politycznej jako zręczny rozgrywający w swoich szeregach, z dużym poparciem (co nie jest bez znaczenia) społecznym. Partię obywatelską, którą tworzył systematycznie i metodycznie zamienił w partię wodzowską. Są tacy, którzy twierdzą, że jest to polska specyfika, wskazując na partię opozycyjną. Jeśli tak jest, to Donald Tusk pozostawił partię bez głowy. Ale konieczność znalezienia premiera w tej kadencji jest najmniejszym problemem. Większość parlamentarna jest, kandydat się znajdzie i zostanie zgodnie z konstytucją zaprzysiężony. Żaden jednak z silnych i kompetentnych konkurentów nie ma szans na schedę, bo premier skutecznie wyeliminował ich z gry.
Zresztą z Tuskiem czy bez, Platforma traci swoją atrakcyjność wyborczą, więc można też potraktować wycofanie się Donalda Tuska z krajowej polityki jako ucieczkę do przodu.
Taką kalkulację musi też przeprowadzać opozycja, o czym świadczą wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego gratulujące premierowi wyboru. Prezes domaga się jednak rzeczy dla Tuska niewykonalnej. Jest to lista interesów Polski w Unii. Jak wiadomo, przewodniczący Rady Europejskiej reprezentuje interesy Unii, a nie jednego jej członka. Podobnie jest z przynależnością terytorialną. Twierdzenie, że Europa Wschodnia, czyli kraje byłego bloku komunistycznego zyskały swój głos w Radzie jest oceną entuzjastyczną, którą zweryfikują bardzo szybko realia polityczne.
Bez względu na podział ról, o Unii decyduje obecnie Angela Merkel, a Donald Tusk niewątpliwie zyskał jej zaufanie. Brytyjski premier świadomie, albo i nie, wystąpił w jej imieniu promując kandydaturę Tuska. O takim scenariuszu świadczy chociażby fakt przekazania kompetencji nowemu szefowi Rady przewodniczenia w negocjacjach wewnętrznej grupy państw ze strefy euro. Polska nie jest członkiem i takie rozwiązanie do niedawna było niemożliwe, co wielokrotnie podkreślali politycy krajów powiązanych wspólną walutą.
W obliczu konfliktu ukraińskiego wschodnia twarz przy stole negocjacyjnym też jest dobrym z punktu widzenia Zachodu rozwiązaniem. Będzie twardo negocjował z Putinem? Nie ma takiej obawy – Tusk pokazał już, że nie ma patologicznych obciążeń swoich rodaków. Z silniejszym rozmawia zgodnie z prawami fizyki, Nie żąda czegoś, czego dostać nie może. Jest elastyczny, co bardziej sobie ceni niż konsekwencję. Z tej perspektywy trudno wypominać premierowi, że POWROTY, sztandarowy prog-
ram swojego rządu, zamienił na własny wyjazd do Brukseli. Ale kto by nie wyjechał, kiedy oferują 300 tys. euro rocznie… A pracy niewiele, jeszcze mniej stresów, i bezpiecznie, z dala od potencjalnych rozliczeń opozycji.
Ponieważ jest to chwila podniosła w naszej historii, nie będę nazywał nowej roli w karierze politycznej Donalda Tuska dosłownie.
|