Do nowej eskalacji między opozycją i rządem doszło z powodu II Konferencji na temat tragedii smoleńskiej, która odbyła się w Parlamencie Europejskim w Brukseli 28 marca. Oto relacja młodych uczestników z Londynu:
W spotkaniu wzięli udział członkowie i eksperci zespołu oraz rodziny ofiar, a także zgromadzeni europarlamentarzyści i publiczność. Wysłuchanie moderowane przez europosła PiS prof. Ryszarda Legutko otworzył poseł Antoni Macierewicz, który stanowczo stwierdził, że w oparciu o zebrane dowody winę za katastrofę ponoszą Rosjanie. Ponadto zwrócił uwagę na liczne zaniedbania ze strony polskiego rządu przy organizowaniu lotu Prezydenta RP do Smoleńska.
Innym ciekawym i istotnym wystąpieniem była prezentacja/analiza komputerowa wykonana przez dziekana Wydziału Inżynierii Uniwersytetu Akron w stanie Ohio, prof. Wiesława Biniendę. Naukowiec z doświadczeniem pracy w NASA oraz innych amerykańskich agendach rządowych obalił tezę, jakoby jedną z przyczyn katastrofy TU-154M było oderwanie się skrzydła w wyniku zderzenia z brzozą.
Natomiast prof. Kazimierz Nowaczyk, fizyk z Uniwersytetu Meryland w Baltimore, poddał krytycznej analizie ustalenia rosyjskiej komisji MAK, wytykając jej błędy i brak rzetelności. Dowody na zafałszowania raportu MAK-u oraz raportu Millera zostały zaprezentowane przez prof. Nowaczyka w ekspertyzie przygotowanej na zlecenie Zespołu posła Macierewicza, wykonanej przez dr. Gregory’ego Szuladzińskiego z Analitical Service Co. z Sydney w Australii. Na podstawie wielomiesięcznych badań stwierdzono m.in., iż do katastrofy doszło na skutek dwóch eksplozji, które nastąpiły przed samą tragedią i doprowadziły najpierw do wyłamania sześciometrowego fragmentu końcówki lewego skrzydła, a później do naruszenia centropłata i odwrócenia reszty skrzydła, następnie obrócenia się tyłu samolotu.
Prof. Marek Czachor, fizyk z Politechniki Gdańskiej, w swoim wystąpieniu zwrócił uwagę, że w polskim środowisku naukowym w ostatnim czasie pojawiła się inicjatywa powołania zespołu, który przygotuje konferencję poświęconą naukowemu wyjaśnieniu przyczyn katastrofy samolotu TU-154M. W tej chwili zainteresowanych tym projektem jest kilkudziesięciu naukowców z dwudziestu czterech polskich wyższych uczelni.
Niezwykle wzruszające wystąpienie miała Ewa Błasik, wdowa po śp. gen. Andrzeju Błasiku, dowódcy Sił Powietrznych RP. Wyraziła ona ubolewanie i żal wobec polskich władz, które nie stanęły w obronie godności polskich pilotów wojskowych, w szczególności jej męża. Wystąpienie to zostało przyjęte owacją na stojąco, a wdowa po generale otrzymała bukiet 96 biało-czerwonych róż od przedstawicieli młodego pokolenia emigracji z Londynu.
Konferencji w Parlamencie Europejskim przysłuchiwał się Jarosław Kaczyński, który poprzez telemost wyraził swój niepokój, a także podkreślił międzynarodowy kontekst katastrofy, w której nie można wykluczyć opcji zamachu. Jarosław Kaczyński mówił o braku zdecydowania polskiego rządu, który od samego początku trwania śledztwa dotyczącego katastrofy ulega działaniom Rosjan.
Po oficjalnych wystąpieniach młodzi przedstawiciele emigracji londyńskiej rozmawiali między innymi z Martą Kaczyńską, Ewą Błasik i Zuzanną Kurtyką. Pozwoliło to na swobodniejszą wymianę uwag dotyczących smoleńskiej katastrofy.
Drugie wysłuchanie na temat katastrofy smoleńskiej, zorganizowane przez delegację PiS we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w PE miało na celu przedstawienie opinii międzynarodowej nowych faktów dotyczących śledztwa i okoliczności katastrofy oraz pokazanie, jak dalece nieadekwatne są rządowe ustalenia w stosunku do znanych dziś faktów. (EJ, RW)
To nie był zwykły wypadek – powiedział kilka dni po tragedii jeden z liderów lewicy komunistycznej – nie tylko opozycja. I tak mówi coraz więcej Polaków. A rząd od samego początku utrzymuje – wspierany przez życzliwe mu media – że był to wypadek. Przedstawiciele rządu znali przyczyny już kilka godzin po tragedii. A kto przyjmuje takie stanowisko, odpowiada za eskalację emocji. Do takiej eskalacji właśnie doszło, w drugą rocznicę tragedii.
Najważniejszymi wydarzeniami w ubiegłym roku z punktu widzenia katastrofy w Smoleńsku było ustąpienie ministra obrony Bogdana Klicha oraz odrzucenie opinii MAK i komisji Millera na temat obecności generała Błasika w kokpicie.
Rząd, jak gdyby oswojony z retoryką smoleńską i zachęcony medialnym sukcesem, lekceważy krytykę licząc na dotychczasową polaryzację: rząd kontra grupka radykałów, i społeczeństwo, w roli arbitra sympatyzującego stronie rządowej. Układ sił jednak się zmienia. Do radykałów dołączyła duża część „arbitrów”. Coraz większa część społeczeństwa traci cierpliwość na rządową propagandę, brak postępów w śledztwie i co raz to obnarzane kompromitacje, których już nie można medialnie zakrzyczeć.
10 kwietnia na ulice Warszawy wyszły tysiące ludzi, i – co należy podkreślić – nie tylko w wieku moherowym. Może mobilność młodych ludzi jest większa, a „młodzi, wykształceni” są też w mniejszych miastach. Rząd w końcu musi zdać sobie z tego sprawę.
Podobnie było w innych polskich miastach. Zwolennicy porzekadła, że czas leczy rany, musieli zwątpić w swoje prawdy. Jeśli leczy (bo wyszedł z formy), trzeba mu złorzeczyć – jak mówi poeta. W przypadku katastrofy smoleńskiej nie ma przedawnienia. Czas nie będzie leczył ran, może je tylko pogłębiać. Jedyną kuracją – czy tego rząd chce, czy nie – jest otwarte śledztwo. Z pominięciem procedur prawnych gwarantujących tajemnicę państwową. Im dłużej państwo będzie ten przywilej wykorzystywało, tym większe straty poniesie, w czym nie bez znaczenia będzie osłabienie właśnie bezpieczeństwa. Nie można bowiem zapominać, kto jest partnerem naszych negocjacji. Najdłuższy okres pokojowy w historii europejskiej nie zwalnia od myślenia, a historia zaszłych konfliktów powinna być wystarczającym ostrzeżeniem.
Trudno się dziwić, że w tych okolicznościach po jednej i po drugiej stronie dochodzi do niegodnych zachowań. Nie może być jednak mowy o jednorodnej ocenie. To rząd ma inicjatywę i odpowiada za całą sytuację. Niestety, od początku tworzona jest wokół tragedii smoleńskiej atmosfera konfrontacji. Zwolennicy „prostego do wyjaśnienia wypadku” przystąpili teraz do wartościowania przestrzeni. – Od upamiętniania kogokolwiek jest cmentarz, a nie centrum miasta – słyszymy w komentarzach. A jednak dla tysięcy ludzi tym miejscem pozostaje Krakowskie Przedmieście, przed Pałacem Prezydenckim, ostatniej rezydencji śp. Lecha Kaczyńskiego. Tam mieszkańcy stolicy spontanicznie przyszli, kiedy dowiedzieli się o katastrofie i w ten sposób miejsce to zapisało się w świadomości społecznej. Żadne nakazy i zakazy tego nie zmienią. Żadne przepisy nie uporządkują zachowań ludzi. Nadgorliwość służb porządkowych, zbieranie niedopalonych zniczy jest haniebne, i poza Polską niespotykane. W Londynie takich miejsc upamiętnienia, związanych z indywidualną tragedią, jest mnóstwo, a służby porządkowe, które tutaj dbają trochę bardziej o ulice miasta, nie odważyłyby się usunąć zniczy i kwiatów. Leżą często w tym samym miejscu przez dłuższy czas, jakby ktoś o nich zapomniał i wtedy są najbardziej brutalne w swojej symbolice. Przed parlamentem brytyjskim wciąż rozbite są namioty obstawione transparentami, oklejone plakatami różnej maści protestujących, które szpecą to reprezentacyjne miejsce brytyjskiej stolicy, a służby porządkowe nikogo stamtąd nie wyrzucają.
Obchody drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej w Londynie odbyły się bez konfrontacji. Było skromniej niż w roku ubiegłym, w pierwszą rocznicę tragedii, co dało szansę na chwilę zadumy i refleksji. Wśród ofiar pod Smoleńskiem byli londyńczycy: ostatni Prezydent II RP Ryszard Kaczorowski i ksiądz prałat Bronisław Gostomski, proboszcz parafii pod wezwaniem św. Andrzeja Boboli, gdzie odbyła się uroczysta msza. Lista ofiar związanych z Londynem jest jednak dłuższa. W katastrofie prezydenckiego samolotu zginęli również były ambasador RP w Londynie Stanisław Komorowski i były konsul, później rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski. Szkoda, że Ambasada RP w Londynie, którą na uroczystym nabożeństwie reprezentowali Dariusz Łaska, Chargé d’Affaires, płk Roman Szymaniuk, zastępca Attaché Obrony oraz Michał Mazurek, konsul w Wydziale Konsularnym nie wspomniała swoich tragicznie zmarłych kolegów. Mszę w kościele św. Andrzeja Boboli koncelebrował ks. Stefan Wylężek, rektor Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii wraz z księżmi londyńskich parafii.
Na uroczyste nabożeństwo w intencji ofiar katastrofy pod Smoleńskiem przyjechał też Grzegorz Januszko, przebywający na delegacji w Bornmouth ojciec najmłodszej ofiary – 22-letniej Natalii Januszko. Jest lektorem języka angielskiego i na Wyspach bywa często.
– Nie chciałem tego dnia być sam – powiedział po uroczystościach. Prosta i podstawowa potrzeba ludzka doświadczenia wspólnoty w chwilach tragicznych. Czy ma to coś ma wspólnego z polityką – jak zarzucają przeciwnicy organizowania uroczystości?
Mówienie o „upolitycznieniu” katastrofy smoleńskiej, która od początku miała najgłębszy wymiar polityczny (zginęła przecież elita polityczna kraju) jest właśnie polityczną manipulacją i na takie „upolitycznienie” nie można się zgodzić.
– W przypadku śmierci prezydenta kraju i tylu wysokich przedstawicieli państwa trzeba brać pod uwagę każdą ewentualność – podkreśla Grzegorz Januszko. Ojciec najmłodszej ofiary katastrofy nie rozumie nagłego zwrotu w ocenie państwa rosyjskiego. – Przez wiele lat słyszeliśmy i czytaliśmy, że Rosja nie jest w pełni demokratycznym państwem na wzór zachodni. A tu nagle żywimy do obecnych władz stuprocentowe zaufanie. Rodzi się pytanie, na ile katastrofa była nieszczęśliwym zbiegiem różnych okoliczności, a na ile Rosjanie nieświadomie albo jeszcze gorzej, świadomie, w tym „pomogli”. Polski rząd po katastrofie nie zdał egzaminu. Nie zabezpieczył w odpowiedni sposób terenu, nie doprowadził do jego właściwego przeszukania, nie wysłał polskich lekarzy patologów, by brali udział w sekcjach i sporządzili dokumentację w należyty sposób.
Grzegorz Małkiewicz
|