A przecież – chociaż Szymborska napisała tylko 350 wierszy – jest z czego zaczerpnąć. Jak choćby ten pod tytułem „Lenin”(z 1954), gdzie pisze:
„…grób w którym leży ten
nowego człowieczeństwa Adam
wieńczony będzie kwiatami
z nieznanych dziś jeszcze planet.”
Są tych wspaniałych rzeczy dwa tomiki. Łza się w oku zakręci niejednemu…, przede wszystkim tym faszystowskim pachołkom z AK, NSZ, WiN, którzy – gdy Ona natchniona pisała i chciała być z „Partią. Należeć do niej. Z nią działać. Z nią marzyć.” – w liczbie ponad 200 tys. mogli oglądać świat przez judasza i zakratowane blindy w murach Rawicza, Wronek, Strzelec, Mokotowa, Monteluppich itd. Rozstrzelano już wtedy „andersowskiego szpiega”, rotmistrza Witolda Pileckiego, i wieszano właśnie faszystowskiego zbrodniarza, generała Emila Fieldorfa.
Ale, passons au serieux!
Po procesie Kurii krakowskiej, gdy trzech skazanych na karę śmierci księży oczekiwało na wykonanie wyroków, grupa 53 komunistycznych literatów, a wśród nich Szymborska (a także jej mąż Adam Włodek i późniejszy konkubin Kornel Filipowicz) podpisała 8 lutego 1953 roku „Rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakowskiego”, w której czytamy między innymi: „wyrażamy bezwzględne potępienie dla zdrajców Ojczyzny, którzy (…) uprawiali – za amerykańskie pieniądze – szpiegostwo i dywersję”. Miało to pomóc komunistom w odrzuceniu prawa łaski. Gdyby nie śmierć Stalina w miesiąc później, wyroki byłyby wykonane.
Powie ktoś, że jestem złośliwy i mało wyważony, i oczywiście „nietolerancyjny”, że czepiam się przeszłości, jej młodości etc. Otóż nie. Poetka była zawsze po słusznej stronie. Jak klamra czasu, spinająca jej postawę po 40 latach od procesu Kurii, miał miejsce inny jej gest.
W dzień po obaleniu rządu Jana Olszewskiego przez uczestników polskiej „nocy długich noży” („nocy teczek”, „nocnej zmiany”), przybiegła im w sukurs – opublikowała na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” wiersz „Nienawiść”. Sam Adam Michnik opatrzył go komentarzem, aby było wszystko jasne: „Ale czasem język polityki okazuje się nazbyt suchy i płaski. Wtedy przemawia literatura. Wisława Szymborska, Wielka Dama Polskiej Literatury przesłała nam swój nowy wiersz. Niechaj jego przesłanie będzie i naszym głosem w sporze z nikczemnością i nienawiścią”.
Przesłanie, owszem, było bardzo klarowne. To my, patrioci polscy, chcący oczyścić Ojczyznę z kolaboranckiego śmiecia, jesteśmy zwykłymi nienawistnikami, żonglującymi hasłami religii i Ojczyzny. Oni, ci lustrowani, są przecież w porządku.
Nad tym wszystkim prześliznął się gładko Michał Piętniewicz w NC z 14.02 br. Gdyby nawet nie wspomniał, że dostał zamówienie na ten artykuł, to po jego przeczytaniu można zgadnąć, że to ktoś z Polski, z „towarzystwa” napisał – tak cukierkowo gładki i poprawny politycznie jest ten rozdęty pean.
Owszem, napisał, że w 1952 roku wstąpiła do PZPR, aby w tym samym zdaniu natychmiast dodać, że wystąpiła z niej w 1966 na znak protestu przeciwko usunięciu z partii Leszka Kołakowskiego. Tak, jakby ten fakt oburzenia z powodu wyrzucenia komunisty z partii przez innych komunistów, w ramach wewnątrzpartyjnej walki o władzę (bo przecież Gomułka wywalił uniwersyteckiego ideologa frakcji „puławian”) oczyszczał komunistkę z 15-letnim stażem w partii z jej zaangażowania (a ten wyrzucony był w domyśle wzorem cnót, prawości i człowieczeństwa). Na koniec, przewidując zapewne zarzuty, zbył je z góry cytując, a jakże… Jerzego Turowicza!, jednego z „Ojczulków Założycieli” Okrągłego Stołu:
„Zaangażowanie (…) w ideologię komunistyczną (…) zupełnie zrozumiałe i nawet naturalne” (sic!!). „Autorytet moralny” w obronie „autorytetu moralnego”.
Ojciec Szymborskiej, Wincenty, herbu Ślepowron, działacz i polityk endecki, był w Kórniku administratorem dóbr Zamojskich. Kórnik był środowiskiem niezwykłym. W roku 1923, kiedy się urodziła, zmarła Jenerałowa Jadwiga Zamojska, ale pielęgnowane przez tę surową i ascetyczną osobowość i jej krąg najwyższe wartości moralne, religijne i patriotyczne, w tym ofiarnej pracy społecznej, były żywe w środowisku jej syna. Mimo że Kórnika zapewne nie pamiętała, to jako dziecko musiała się przez ojca z tym etosem ziemiańskim i patriotyzmem Narodowej Demokracji stykać. W Krakowie elitarne, wymagające, gimnazjum Sióstr Urszulanek. A jednak nikczemne resentymenty wobec własnej tradycji i – tak ja to rozumiem – środowiska będącego jej nośnikiem są faktem. Tajemnica ludzkiej duszy, której żaden komentator nie rozwikła.
Panie Redaktorze, myślę, że szpalty Pańskiego pisma są więcej warte, niż żeby były miejscem dla fałszywego epitafium, stawianego filozofom zakłamanych wartości.
Janusz Pierzchała
Od redakcji:
Mało jest poetów, którzy życiem dają świadectwo swojej poezji (żyjąc tak a nie inaczej). Biografia Szymborskiej nie jest wyjątkiem. Czy biografia Miłosza jest lepsza? A biografia Gałczyńskiego, Broniewskiego, Iwaszkie-
wicza? Ich życiorysy, znane tylko nielicznym, z czasem ustąpiły miejsca ich poezji.
A Heraklit? No cóż, gdyby nie tradycja grecka, pojęcie Absolutu w kulturze judeochrześcijańskiej wyglądałaby inaczej. Czy koncepcja ułomności życia doczesnego nie jest zapożyczeniem z Heraklita?
Paradoksalnie to dzięki mnichom w początkach chrześcijaństwa ocalały dzieła Greków, również te – z punktu widzenia nowożytnej moralności – jawnie grzeszne.
Nie będę palił książek tylko dlatego, że się z nimi bądź z biografiami ich autorów nie identyfikuję.
Grzegorz Małkiewicz
|