W liczbie organizacji społecznych i przeróżnych instytucji, jako mniejszość narodowa na Wyspach, mamy pewny Rekord Guinnessa. Jednak te niezliczone społeczne ciała stawiają sobie przeważnie bardzo wzniosłe cele – reprezentowania polskiej społeczności, dbania o jej wizerunek, protestowania, gdy szkaluje nas Daily Mail. Zasłużeni działacze mogą więc udzielić audiencji Królowej lub premierowi, w ogólnych zarysach przedstawić złożoną problematykę emigracyjną od wojny po dzień dzisiejszy, wystosować stanowcze dementi, odciąć się lub komuś dociąć. Całkowicie pochłonięci tą absorbującą działalnością nie mają już zazwyczaj czasu na zajmowanie się pojedynczymi, zresztą zupełnie trzeciorzędnymi, sprawami jakiegoś Kowalskiego czy Nowaka.
Z tej racji zwykli Polacy napotykają na spore trudności z uzyskaniem pomocy w rozwiązaniu swych przyziemnych kłopotów, takich jak zatrudnienie, sprawy bytowe i socjalne. Opierają się więc na opiniach szwagra albo „ekspertów” z internetowych forów. Bywa, że wychodzą na nich jak przysłowiowy Zabłocki.
Wielki plakat w języku polskim na kawiarence Christian Hope Centre w Perivale, tuż obok biblioteki (naprzeciwko Community Centre), zaprasza na bezpłatne konsultacje w sprawach zasiłków, podatków, mieszkań, itp. Wzbudza zaciekawienie – rzadko widuje się takie ogłoszenia. W każdą sobotę czekają tu na Polaków Robert oraz Douglas. Robert jest Polakiem i mówi po polsku, a Douglas Amerykaninem. I też mówi po polsku.
Jak się dobrać do zasiłku?
Robert Jankowski mieszka w Londynie od siedmiu lat. Douglas Shaw mieszkał dziewięć lat w Polsce. Brał udział w projektach Kościoła Baptystów realizowanych w Rzeszowie. Między innymi uczył języka angielskiego. Przy okazji nauczył się polskiego.
Punkt w Perivale działa od niespełna trzech miesięcy. W czasie dyżuru zagląda tu kilka osób. Jest przytulnie, jak to w kawiarence. Przy kubku kawy albo herbaty rozmowy prawie że koleżeńskie. – Ludzie przychodzą z dwojakim typem spraw. Pierwsze, to bardzo ogólne pytania: czy należy się jakiś zasiłek i jak go uzyskać, albo jak starać się o mieszkanie komunalne? A drugi rodzaj, to już bardzo konkretne przypadki, gdy trzeba coś od strony formalnej „dopiąć”, albo „odkręcić” – mówi Robert. Ponieważ tą dziedziną zajmuje się również profesjonalnie, najczęściej bez trudu potrafi udzielić odpowiedzi. – Jeśli chodzi o najróżniejsze świadczenia, to podstawową kwestią jest to, czy dana osoba spełnia określone przepisami kryteria, aby je otrzymać. Jeżeli nie, to trzeba się zastanowić, co zrobić, aby te kryteria spełniała, np. dopełnić jakichś formalności – dodaje Robert.
Jak mówi, zdarza się, że ktoś „słyszał, że dzwonią, ale nie wie, w którym kościele”. W Wielkiej Brytanii system zasiłkowy jest niesłychanie rozbudowany. Wśród licznych zapomóg jest m.in. „benefit” dla osób nadużywających alkoholu. Nie dostanie go jednak jegomość legitymujący się wyłącznie czerwonym nosem, aby mógł dokupić sobie kolejną flaszkę. Są również tak specjalistyczne świadczenia, że kwalifikuje się do nich może jedna osoba na sto tysięcy, a może na milion. Robert przyznaje, że jako specjalista w tej dziedzinie, sam stale bywa czymś zaskakiwany.
Urząd grzecznie prosi
Polacy głównie korzystają jednak z kilku podstawowych zasiłków – przede wszystkim Child Benefit, Child Tax Credit, Working Tax Credit, Housing Benefit, Employment and Support Allowance. Według Roberta Jankowskiego jednym z najbardziej stresujących przy załatwianiu jest Child Benefit, przede wszystkim z powodu długiego okresu oczekiwania. Trwa to czasem ponad pół roku. Trudno jednak coś poradzić, trzeba się uzbroić w cierpliwość. Pocieszeniem będzie wypłata zaległego zasiłku od chwili złożenia wniosku.
Na Wyspach większość spraw urzędowych załatwia się korespondencyjnie albo telefonicznie. W tym także Polish Citizens Advice Board służy wsparciem. Pomogą wypełnić formularz, zatelefonują do urzędu. Jednemu z rodaków nadpłacono Tax Credit i przyszło wezwanie do zwrotu nadwyżki. – Napisaliśmy wniosek o umorzenie. Nierzadko bywa on uwzględniany w całości albo częściowo, więc warto spróbować – uważa Robert. W zdumienie wprawiło go natomiast inne urzędowe pismo, w którym proszono, aby świadczeniobiorca z własnej woli oddał zawyżony Child Benefit (wypłacano na drugie dziecko tyle samo co na pierwsze, a powinno być siedem funtów mniej), bo choć urząd nie ma podstawy prawnej do żądania zwrotu, to w trosce o publiczne finanse grzecznie o to prosi. Warto jednak pamiętać, że tam, gdzie państwo ma podstawę prawną, prosi równie grzecznie, ale znacznie bardziej stanowczo. – Doradzam, aby sumiennie pozałatwiać wszelkie sprawy z urzędami, gdyż tutejsza biurokracja jest wyjątkowo pamiętliwa. Jeśli nawet ktoś wyjeżdża, to zawsze lepiej ładnie się z nimi pożegnać, dopinając co należy do końca. Wielu, choć początkowo wcale nie zamierza, po jakimś czasie wraca, a wtedy wychodzą stare sprawki, np. niezapłacone mandaty albo „zapomniany” podatek, choćby w niewielkiej kwocie – tłumaczy nasz rozmówca.
Warto pytać i szukać pomocy
Swoją niezłą polszczyzną Douglas robi wrażenie. Chętnie dzieli się z Polakami wiedzą o życiu na Wyspach. Z drugiej strony, nieźle zna „polską duszę”. Dziewięć lat w Polsce to jednak trochę czasu.
– Ten okres wspominam sympatycznie. Do dziś mam w Rzeszowie przyjaciół. Pamiętam, że na początku trzeba było gruntownie tłumaczyć, kim są baptyści, ponieważ ludzie tam uważali, że jak ktoś nie jest wyznania rzymsko-katolickiego, to musi być świadkiem Jehowy – wspomina z uśmiechem. Jak mówi, również tu w Londynie baptyści są otwarci na polskich emigrantów i podejmują na ich rzecz różnorakie inicjatywy. W miesiącach zimowych na Ealingu kilka kościołów – adwentyści, metodyści, baptyści, zielonoświątkowcy oraz instytucje, w tym YMCA – zorganizowało noclegi dla bezdomnych. Znalazło tam schronienie kilku naszych rodaków. Oprócz dachu nad głową i ciepłej strawy pomyślano też o polepszeniu ich losu na przyszłość.
– Zostałem poproszony o rozeznanie, jak można im pomóc. Niestety, dwóch w żaden sposób nie zaistniało w brytyjskim systemie, ani poprzez rejestrację w Home Office, ani posiadanie National Insurance Number. Gorzej, nie mieli już nawet polskich dokumentów. Trzeci natomiast był zarejestrowany i posiadał NIN. Kwalifikował się do pomocy społecznej. Z tego, co wiem, otrzymał zasiłek dla bezrobotnych i czeka na pokój w hostelu. Zaczyna stawać na nogi – opowiada Robert Jankowski. Jego zdaniem nie należy zbytnio brać do serca opinii, że Polacy żerują na brytyjskim systemie opieki społecznej. To powracający co pewien czas dyżurny temat niektórych mediów. Z drugiej strony, mówi się o miliardowych zyskach budżetu wypracowanych przez emigrantów. Kto tu żyje i płaci podatki, ma pełne prawo korzystać też z przywilejów. Przede wszystkim zaś powinien wiedzieć, do czego jest zobowiązany i czego może oczekiwać w zamian. W Polish Citizens Advice Board w Perivale można porozmawiać również o tym. W ogóle warto rozmawiać, pytać i szukać pomocy.
Robert Małolepszy
|