Jerzy Skolimowski, mieszkający na Mazurach jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów, który niemal po dwóch dekadach tułaczki (zarówno w sensie dosłownym, jak i artystycznym) po Europie Zachodniej i Ameryce zaskoczył wszystkich skromnym, ale znakomitym filmem Cztery noce z Anną, wziął szturmem kilka festiwali filmowych.

|
Jego obraz Essential Killing, otwierający tegoroczną KINOTEKĘ, w przewrotny sposób wciąga widza w sytuację, gdy musi stanąć po stronie złego. To dość rzadkie w kinie w ogóle. Jesteśmy zmuszeni do trzymania kciuków za uciekającego przez zaśnieżone góry i lasy terrorystę, który zabija wszystkich ludzi, jakich napotka na swej drodze, sam walcząc o przeżycie. Tylko to umie, tylko tyle potrafi...
Skolimowski powiedział widzom kina Renoir, że mieszkając niedaleko lotniska w Szymanach, jeżdżąc po okolicznych lasach, często przystawał i zastanawiał się: a gdyby naprawdę wozili tędy jeńców z Afganistanu, a jeśli przejeżdżaliby tędy i auto wpadło w ten wykrot, i jeśli jeden z więźniów by uciekł... Tak powstawała wizja scenariusza, który wkrótce potem zamienił się w dwukrotnie nagrodzony na festiwalu w Wenecji film. Podczas rozdania Orłów w Polsce, film Skolimowskiego zdobył nagrody za najlepszy film i najlepszą reżyserię.
Specjalna nagroda jury to nagroda uznania, ale i pocieszenia. Nie wiadomo, jak nagrodzić dzieło, które nie sięga po żadne laury, lecz jednocześnie jest warte podkreślenia i uznania.
Kolejny skromny, tani film, bez efektów specjalnych, niemal bez dialogów świadczy o niezwykłym wyczuciu filmowego opowiadania. Zresztą Skolimowski zawsze miał talent do opowiadania oszczędnymi środkami. Najlepiej wychodziły mu niskobudżetowe produkcje bez wielkich gwiazd i formalnych fajerwerków, jak Rysopis, jak Fucha, jak ostatnie Essential Killing. Bo Skolimowski jest przede wszystkim autorem. Żadna adaptacja cudzego scenariusza czy nawet arcydzieła literatury światowej (Nabokov, Turgieniew, Gombrowicz) nie wytrzymuje w jego przypadku porównania z oryginalnym dziełem autorskim. Oba filmy – Cztery noce z Anną i Essential Killing – zrobione po powrocie z emigracji świadczą o tym, że reżyser jest w genialnej formie i wcale nie chce uchodzić za weterana kina.
Niech dalej zastawia domy i inne kawałki majątku, niech bierze kredyty w banku i niech reżyseruje to, co czuje.
Odpowiadając na pytania z widowni reżyser odżegnywał się od antywojennej publicystyki, jego najnowsze dzieło jest metaforą otwartą na dowolne interpretacje.
Tekst: Teresa Bazarnik, Jacek Ozaist
Fot: Piotr Apolinarski
|