Od kilku lat obserwuję w internecie to samo zjawisko. Jest temat do dyskusji, są dyskutanci i są... no właśnie, sam nie wiem, jak ich nazwać. Coś wtrącą, przekręcą, dodadzą, a w końcu wszystko zohydzą. Najpierw myślałem, że to przypadkowe kolizje rozumu i rynsztoka, efekty tragicznego nieporozumienia, czy też limitowanego przenikania profanum w sferę sacrum, ale nie. To dzieje się zbyt często, więc musi być działaniem zamierzonym.

|
Najgorsze w tym całym chłamie jest to, że ludzie tak łatwo ulegają wpływowi internetowych antymoderatorów. Antymoderatorzy? Hm, zbyt ładne. Wyzwalacze emocji? Zbyt wyszukane. Trolle. Tak! To jedyne słowo, już przyjęte w środowiskach blogerskich, które przychodzi mi na myśl gdy po raz kolejny czytam „brudną” dyskusję na jakiś temat. Jest wyjątkowo adekwatne i wyraziście pogardliwe wobec procederu wkurzania zwykłych ludzi za pomocą metod podłych. Nie wiem, czy ktoś im za to płaci, przeczuwam jednak, że nie robią tego bezinteresownie.
Czytałem ostatnio artykuł o tym, jak korporacje posługują się podstawionymi zachwalaczami ich produktów. Loguje się taki na serwer, daje się poznać jako fajny człowiek i czeka na okazję. Nie jest nachalny, nie zajmuje się reklamą bezpośrednią, subtelnie kształtuje swój wizerunek w sieci, aż pewnego dnia zagaja na temat danej marki i mieniąc się jej użytkownikiem, powoli zmiękcza innych forumowiczów. Sprzedaż wzrasta, koleś inkasuje marżę. Jest dobrze. I w sumie nie dzieje się nic złego, a przynajmniej nikt o tym nie wie.
Gdy Adam Małysz upada w trzecim z zakopiańskich konkursów Pucharu Świata, jeden z troli pisze: Adam, ty nielocie. Przynosisz wstyd wszystkim Polakom – Ela z Anglii. Do wieczora temat gromadzi ponad 2920 postów, a u Eli z Anglii (będącej zapewnie gówniarzem w spuszczonych do połowy tyłka dżinsach) kipi gniew i wzburzenie. Ludzie obrzucają biedną Elę stekiem wyzwisk, lżą jej rodzinę do trzeciego pokolenia, obiecują zrobić jej to i owo młotem pneumatycznym, i tylko jeden trzeźwo myślący internauta pisze: ludzie, to prowokacja, nie róbcie z siebie idiotów. Jego głos ginie w tłumie. Nikt tego nie czyta, a nawet jeśli czyta, nie umie wziąć go na poważnie. Całkiem poważnie walczy za to z Elą z Anglii.
Dlaczego Ela jest z Anglii? Ano dlatego, że trole dawno temu rozpoczęli wojnę z emigrantami i nic tak nie rozgrzewa forum, jak celna zaczepka wobec Polaków z Wysp Brytyjskich. Kiedyś wystarczało, by Magister Zenon Kiszka napisał: do wszystkich angielskich zmywaków, nie wracajcie tu. Jestem dyrektorem, mam 30 tysięcy na miesiąc i żyje mi się lepiej, odkąd tłumy nieudaczników pojechały do Londynu. Ostatnio już nie działa, choć co dnia można znaleźć prowokacyjny wpis: niech chociaż jeden nieudacznik z Anglii napisze, że widział Big Bena.
Setki wesołych, burzliwych pogadanek przebiegały też pod auspicjami linii Ryanair. Słuchajcie, matki-beneficiary. Jutro o 6.30 lecę do Szczecina. Nie życzę sobie, by wasz wrzeszczący bachor zakłócał mi podróż. Zakneblujcie go na koszt NHS albo przebukujcie bilet. Albo: Hej, klienci Marianaira, nie wiecie przypadkiem czy Mariolka upieczona na beżowo w angielskim solarium będzie lecieć jutro do Poznania?
To jest dość prymitywne i proste. Gdy umiera papież, piszemy, że nareszcie odszedł zrzędzący starzec, gdy upada Małysz, wyzywamy go od nielotów. O Smoleńsku, PIS-ie i innych łatwych łupach z litości nie będę wspominał. Odpowiadając na takie zaczepki, legitymizujemy je, dajemy im szansę na coś więcej, niż krotochwilne zaistnienie, przedłużamy ich żywot, przenosząc dalej niczym wirus. Niestety, pisząc odpowiedź, przenosimy temat na szczyt wszystkich aktualnie dyskutowanych.
Czemu ludzie to kupują? Nie wiem. Lubimy się wkurzać, lubimy konfrontacje. Mnie także kiedyś to spotkało. W prasie ukazał się materiał o knajpce, za którą odpowiadałem. Sporo było miłych tekstów i sensownych postów krytycznych, aż tu nagle jakiś trol zaczął pisać, że są u nas karaluchy, szczury, a kucharz ma wrzody na rękach i bród pod paznokciami. Zacząłem walczyć. Unosiłem się, odpowiadałem na każdą zaczepkę, raz za razem niwecząc dobrą wolę ludzi, którzy chcieli mi pomóc. Pewna pani z dzieckiem ciągle pisała, że lubi do nas przychodzić, że jej maluch chce jeść tylko i wyłącznie kotlecika od nas i że chętnie dziecko do nas zabiera. Ten post ciągle lądował na górze dyskusji, a ja, głupi, pisząc różne bzdury, spychałem go na dalsze pozycje. Tamta pani go wrzucała ponownie, sytuując na samej górze. I tak to trwało. Pod koniec dnia ochłonąłem na tyle, by zorientować się, że sam pod sobą dołek kopię. Na domiar złego ktoś podpisał się pod postem tak samo jak ja, podważając moją wiarygodność. I co ja mogłem zrobić? Doszło do tego, że w sieci przestawałem być sobą.
Chciałbym uczulić wszystkich, by mieli więcej zdrowego rozsądku i nie dawali się tak łatwo podejść. Gdy przestaniemy nerwowo reagować, zaczepki będą musiały być bardziej wyszukane i kultura na forach nieco wzrośnie. Nie karmić trolla, to jedyny sposób.
Jacek Ozaist
|